Sytuacja przedsiębiorczych matek jest w tej chwili kuriozalna. Polki, które prowadzą własną działalność gospodarczą, opłacają takie same składki na ZUS jak pracownicy etatowi, jednak na tym wszelkie podobieństwa się kończą. Wprawdzie państwo opłaci im składkę, gdy będą na urlopie macierzyńskim, ale mogą o tym zapomnieć, jeśli zdecydują się na dłuższą opiekę nad dzieckiem. Właścicielki firm nie mogą też liczyć na to, że budżet państwa opłaci im w tym czasie składki na emeryturę, rentę czy ubezpieczenia zdrowotne. Na dodatek nie mają nawet prawa do korzystania z darmowej opieki lekarskiej!

Reklama

”To ewidentna dyskryminacja. Zwłaszcza że aż 36 proc. aktywnych zawodowo kobiet prowadzi własne firmy, tego nie można bagatelizować. Państwo powinno robić wszystko, aby popierać ich inicjatywę, a nie tłamsić ją” - uważa Jan Klimek, wiceprezes Związku Rzemiosła Polskiego.

Takie opinie od dawna docierały do Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej, które obiecywało zmianę przepisów. I rzeczywiście, za czasów min. Jolanty Fedak powstał nawet projekt nowelizacji ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych. Cios przyszedł z nieoczekiwanej strony: Ministerstwo Finansów uznało, że w czasie kryzysu państwa nie stać na taką rozrzutność wobec pań. Jak podliczono, refundacja składki kosztowałaby w 2010 roku ok. 75 mln zł.

Kobiety są zbulwersowane. ”Naprawdę liczyłam, że przynajmniej tym razem uda mi się wziąć urlop wychowawczy. Niestety, znowu po kilku miesiącach od porodu będę musiała wrócić do pracy” - mówi Marta Berse, współwłaścicielka firmy szkoleniowej BBK Traning z Warszawy, która ma już dwójkę dzieci i znowu jest w ciąży. ”Nie stać mnie na to, aby na dłużej zawiesić działalność i płacić wszystkie składki. To zwykłe świństwo” - dodaje Berse. Denerwuje się również internautka Anna, która prowadzi firmę razem z mężem. ”To nadaje się do Trybunału Konstytucyjnego! Dlaczego moje dziecko nie może przebywać z mamą dłużej niż dziecko pracownicy etatowej?” - napisała na jednym z forów.

Reklama

Rzeczywiście trudno to nazwać polityką prorodzinną. Argumentacja, że państwa na to nie stać, jest wyjątkowo krótkowzroczna. Powinno nam zależeć zarówno na tym, aby jak najwięcej kobiet chciało tworzyć sobie miejsca pracy, jak i na tym, aby rodziło się jak najwięcej dzieci” - podkreśla Jan Klimek. Ministerstwo Pracy obiecuje jednak, że projekt nie trafi do kosza i resort nie zapomni o interesach pań. ”Niestety, mamy świadomość, że budżet w tym roku jest szczuplejszy. Na pewno nie zapomnimy o interesie kobiet. Jeśli nie uda się w tym roku, to spróbujemy zdobyć na niego pieniądze w następnym” - mówi w rozmowie z DZIENNIKIEM minister pracy Jolanta Fedak.