"Cudotwórca z Bydgoszczy najskuteczniej leczy z białaczek, czerniaków (głównie z przerzutami), hemofiolii, złośliwych guzów, choroby wieńcowej, zwyrodnień kręgosłupa" - to można wyczytać z ulotek rozrzucanych w szpitalach.

Reklama

Ale cudotwórca Grzegorz M. to zwykły oszust. Pracuje w szkółce drzew i chociaż jest ogrodnikiem, uważa się za eksperta od onkologii. Przez druty klatki przepuszcza prąd o napięciu 12 woltów. Twierdzi, że zabija komórki rakowe polem elektromagnetycznym. "Nowotwór jest jak grzyb, którego można się pozbyć" - przekonuje.

Lekarze z Bydgoszczy są wstrząśnięci. Złożyli zawiadomienie do prokuratury, ale prokuratorzy bezradnie rozkładają ręce. Zapytali elektryka, czy ogrodnik-cudotwórca szkodzi pacjentom. A gdy dowiedzieli się, że 12-woltowy prąd nie robi krzywdy, umorzyli sprawę.

Zapomnieli, że w Polsce obowiązuje ustawa o zawodzie lekarza. A ten oszust ją łamie. Naraża na śmierć chorych, którzy porzucają leczenie, bo wierzą w jego metody.

Reklama