Piloci prezydenckiego Tu-154M podchodząc do lądowania, zeszli na krytyczną wysokość 20 m - ujawnił Edmund Klich, akredytowany przy rosyjskiej komisji badającej przyczyny katastrofy. To zbyt nisko, by w panujących w Smoleńsku warunkach wylądować z powodzeniem. Rosnące wątpliwości rozwiać może dopiero publikacja stenogramu z nagranych rozmów w kabinie pilotów.

Reklama

Gdy samolot znalazł się na wysokości 80 metrów, drugi pilot rzucił komendę "odchodzimy". Ale Tu-154 M dalej spadał - ujawniła stacja TVN 24. Zdaniem telewizji samolot był już poniżej tzw. wysokości decyzji. To moment, w którym pierwszy pilot podejmuje decyzję o tym, czy dalej lądować, czy przerwać procedurę.

Czy rzeczywiście kpt. Arkadiusz Protasiuk zignorował komendę drugiego pilota? "DGP" rozmawiał z ekspertem pracującym dla polskiej komisji badającej przyczyny katastrofy. Stwierdził on, że Protasiuk zauważył, że znajduje się zbyt nisko, i próbował ratować samolot. Wiadomo to chociażby z badania czarnej skrzynki. To urządzenie zarejestrowało zwiększenie mocy silników. "Przy podchodzeniu do lądowania silniki pracują na minimalnym ciągu. Piloci, próbując poderwać maszynę, przestawili je na pełną moc. Ale takie silniki uzyskują ją dopiero po mniej więcej 10 sekundach. Jeśli więc tuż przed katastrofą pracowały z co najmniej połową mocy, to znaczy, że zostały przestawione tuż przed pierwszym zderzeniem z drzewami" - tłumaczył Tomasz Tuchołka, ekspert Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, wiceprezes ATM Avionika, która wyprodukowała polską czarną skrzynkę.

Z kolei rosyjskie gazety spekulowały wczoraj, że za katastrofę może być odpowiedzialny generał Andrzej Błasik, dowódca Sił Powietrznych. Dziennik "Izwiestia" stwierdził, że to on dowodził lądowaniem. Zaś "Komsomolskaja Prawda" sugerowała nawet, że to sam gen. Błasik siedział za sterami samolotu. To efekt wypowiedzi Edmunda Klicha, szefa Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, akredytowanego przy pracach rosyjskiego Międzypaństwowego Komitetu Lotnictwa. Klich jako jedyny Polak ma zapis wszystkich rozmów w kabinie pilotów. W poniedziałek ujawnił w TVN, że gen. Andrzej Błasik przyszedł do kabiny pilotów "raczej kilka minut przed katastrofą". W środę Klich ujawnił kolejną rewelację. W radiowej "Trójce" powiedział, że załoga odliczała wysokość do 20 metrów. Według Klicha posługiwała się radiowysokościomierzem mierzącym faktyczną odległość od ziemi, a nie wysokościomierzem barometrycznym. Czy rzeczywiście tak było? W poniedziałek Rosja przekaże Polsce kopie danych z rejestratorów Tu-154M. Premier Donald Tusk obiecał, że te materiały zostaną ujawnione.

Reklama