Powiązana z "Gazetą Polską" niezalezna.pl - która od początku doszukuje się innych niż nieszczęśliwy zbieg okoliczności przyczyn katastrofy - stawia śmiałą tezę. Środek rozpylany przez Iła-76 mógł teoretycznie - według dziennikarzy - stworzyć nad lotniskiem sztuczną mgłę.

"Sztucznie wytworzona mgła ułatwiłaby przeprowadzenie zamachu poprzez zakłócenie nawigacji samolotu i zniszczenie maszyny w wyniku eksplozji bomby paliwowo-powietrznej" - czytamy w artykule.

Podobne rewelacje podaje dziś także "Nasz Dziennik". Pisze on o dziwnej rozbieżności w materiałach ze śledztwa, które mogą sugerować, że Rosjanie ukrywają fakty. Gazeta pisze, że to Ił-76 mógł uszkodzić linię energetyczną doprowadzającą prąd do lotniska Siewiernyj. Tymczasem z rosyjskich akt wynika, że zrobił to prezydencki tupolew, gdy ścinał wierzchołki drzew.

"Jeśli linię zerwał Tu-154M, to dlaczego w protokole rosyjskiego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) nie ma nawet śladu informacji o utracie skrzydła? W tym czasie - w transkrypcji z nagrań VCR - trwa standardowa wymiana komunikatów załogi z <Korsarzem>. A jeśli to nie był tupolew, to jaka maszyna miała kolizję z kablem wysokiego napięcia?" - pyta "Nasz Dziennik".

Zdaniem rozmówcy "Naszego Dziennika" bardziej prawdopodobnym scenariuszem jest ten, zgodnie z którym linię zerwał rosyjski Ił-76, który z nieznanych powodów znajdował się wówczas nad lotniskiem w Smoleńsku.







Reklama

"Tupolew był wtedy nie tylko na wysokości 400 m, ale w odległości 6 km od tej linii. Nasz samolot na pewno nie mógł więc zerwać tej linii energetycznej. Jest to niemożliwe. Nie zgadzają się nawet czasy. Nie mógł być ponad tą linią w momencie jej zerwania" - zaznacza.