Nagle zarzuciła mi ręce na szyję i przylgnęła do mnie całym ciałem. Czułem jej ciepło, gorące piersi na moich i usta, które wpiły się w moje namiętnie i długo. Zawirowało mi w głowie. Objąwszy ją prawym ramieniem, oddałem pocałunek z równą siłą. Trwało to długo. W pewnej chwili "Krystyna" oderwała się od moich ust. Poczułem jej gorący oddech na mojej twarzy. - Och, Zbyszek! Jak dobrze jest żyć! - szepnęła z jakąś dziką pasją.
fragment relacji z książki "Miłość w Powstaniu Warszawskim"
Znałem osiemnastoletnią sanitariuszkę, która uważała mnie za bohatera. Alkoholu nie piliśmy, ale jak w nocy znaleźliśmy puste
mieszkanie, to się kochaliśmy, oddając się sobie bez reszty.
Jerzy Janczewski, ps. Glinka
Sławomir Koper przedstawia się jako historyka codzienności. Dlatego - jak tłumaczy - unika polityki. Polityka i miłość nie idą w parze, więc autor skupia się wyłącznie na ludzkich losach. Na podstawie relacji i dokumentów z Powstania Warszawskiego odtwarza historie osób dotąd zarówno anonimowych, jak i dobrze znanych. W dość barwny sposób przedstawia na przykład postać Jana Nowaka-Jeziorańskiego, legendarnego "kuriera z Warszawy", który we wrześniu 1944 roku poślubił Jadwigę Wolską, łączniczkę o pseudonimie Greta. Za obrączki posłużyły im dwa miedziane krążki, które "Greta" zdobyła za puszkę konserw.
Był to prosty żołnierski ślub, jakich wówczas było wiele. Choć odbywał się w dramatycznych okolicznościach, w schyłkowym okresie powstania, miał romantyczną i uroczystą oprawę. "Nowak" zdobył nawet kwiaty. Wypatrzył na balkonie jednej z kamienic kwitnące petunie i uprosił ukrywającego się w piwnicy budynku właściciela mieszkania, by ten pozwolił mu je zerwać. Trwająca kilka minut ceremonia odbyła się w kaplicy Przytulisko przy ulicy Wilczej. Jeziorańscy szli po potłuczonym szkle, w świątyni nie zachował się żaden witraż - pisze Koper. Pod koniec uroczystości rozległ się charakterystyczny ryk "krowy", czyli ciężkiego działa, którym Niemcy burzyli powstańczą Warszawę. To - jak skomentował jeden z gości młodej pary - zastąpiło marsz Mendelssohna.
Powstańczych par, takich jak Jeziorańscy, nie brakowało. Warszawscy księża, którzy w tych dniach zajmowali się głównie grzebaniem zabitych, często udzielali również ślubów. Według oficjalnych statystyk w czasie Powstania Warszawskiego zawarto 256 małżeństw. W rzeczywistości jednak ślubów było zacznie więcej. Nie wszystkie związki były rejestrowane przed dowództwo, choć 18 sierpnia generał Antoni Chruściel, "Monter", wydał rozkaz, w którym uzależniał wydanie zgody na małżeństwo od zgody Szefostwa Duszpasterstwa Komendy Okręgu AK. Kapelani jednak specjalnie się tym obostrzeniem nie przejmowali. Podobnie jak miejscem, w którym udzielali ślubów. Małżeństwa zawierano nawet w piwnicach.
Za obrączki służyły metalowe krążki (jak w przypadku "Grety" i "Nowaka"), nakrętki, czasem po prostu obrączek nie było. W ramach prezentu ślubnego państwo młodzi dostawali od swoich dowódców zwolnienie ze służby na jedną noc. Jedna para - jak pisze autor "Miłości w Powstaniu Warszawskim" - otrzymała wannę pełną wody do kąpieli.
O tym, jak cenny był to prezent, świadczyć może relacja jednego z powstańców. Jan Kurdwanowski, pseudonim Krok, opowiada o problemach z utrzymaniem higieny osobistej. Brakowało wody, przestały działać wodociągi, przed studniami ustawiały się długie kolejki...
Najpierw przestawaliśmy się myć, poza paru czyściochami. Zmienialiśmy tylko majtki i koszule, brudne rzucając do śmieci (...) - przyznawał Kurdwanowski. - Aby poprawić wentylację, rozluźniałem tasiemki bluzy pod szyją i rozpinałem oba rozporki - panterki i spodni, gdy nikt nie widział. Skarpety nie tyle przepocone, co przenoszone, wyrzucałem i wkładałem świeże, aż wyczerpał się zapas w plecaku.
Czytając książkę Kopra, nietrudno odnieść wrażenie, że im dalej w czasie od Powstania Warszawskiego, tym mocniej jego uczestnicy stają się podobni zwykłym ludziom. Z bohaterów "Miłości w Powstaniu Warszawskim" brązowa patyna odpada płatami. Są młodzi, odważni, czasem lekkomyślni, gwałtownie się zakochują, uprawiają seks, upijają się, klną. Emocje aż z nich buchają. Są do bólu prawdziwi w tym, jak gorącymi uczuciami próbują oswoić strach i śmierć przyjaciół.
Z jednej strony jest powstańcza miłość, która pozwalała na chwilę odetchnąć od beznadziejnej walki, z drugiej - wstrząsające relacje o losie bezbronnych cywilów, stłoczonych w piwnicach, zasypywanych gruzami, rozstrzeliwanymi przez Niemców i ich oddziały pomocnicze.
Wynieśli zabitą młodą kobiet z domu narożnego przy Celnej - przytacza Sławomir Koper relację jednej z żołnierek. - Jej dzieci słychać przez ścianę - jeszcze żyją - dwóch małych chłopców zostało zasypanych. Po dwóch godzinach zastałam na mojej kwaterze dwa małe trupki (2 i 3 latka) pod workiem - tylko nóżki wystawały. Ciotka zabitych chłopców przyszła akurat do kuchni i opowiadała mi, że jak chłopców odkopią, to ona będzie ich wychowywać; nic nie wie, a ja nie mam siły jej powiedzieć. Boję się, że przez uchylone drzwi zobaczy.
Niektóre narzeczeńskie pary zaklinały rzeczywistość, licząc na to, że przeżyją - i umawiały się na sformalizowanie związku po wojnie. Wiele z nich nie dostało takiej możliwości. Zdarzały się też przypadki, kiedy oboje powstańców szło razem na pewną śmierć. Autor "Miłości w Powstaniu Warszawskim" przypomina historię "Jeremiego" i "Niny" - Jerzego Zborowskiego i Janiny Trojanowskiej. Po upadku powstania ciężko ranny "Jeremi" i "Nina" trafili do siedziby gestapo przy al. Szucha. Jak opowiadała potem matka "Niny", Niemcy segregowali jeńców: na lewo - śmierć, na prawo - życie. "Jeremiego" odstawili na lewo, "Ninę" - na prawo. Ona jednak przeszła na lewo. Niemcy byli trochę zdziwieni, ale machnęli ręką.
Spacerując po cmentarzu, jakim jest Warszawa, warto pamiętać, że tutaj ginęli młodzi ludzie, którzy chcieli żyć, kochać, założyć rodziny, a na koniec zestarzeć się przy bliskiej osobie - podkreśla autor "Miłości w Powstaniu Warszawskim".
Sławomir Koper, "Miłość w Powstaniu Warszawskim", Czerwone i Czarne
Najbardziej przykry moment tej rozmowy, to płaczący Witold Kieżun, który mówi:
„Smutno mi, że umieram jednak nie w tej Polsce, o którą walczyłem (…) to jest bardzo bolesne kiedy patrzę na to, jak my wymieramy, jak my straciliśmy markę na świecie, jak praktycznie rzecz biorąc jesteśmy już całkowicie uzależnieni (…) Niemcy zniszczyli naszą młodość, wymordowali praktycznie połowę nas (…) Nasz minister spraw zagranicznych Polski jedzie do Berlina, żeby tam wytłumaczyć, że Niemcy powinny mieć priorytet w tym (…) Praktycznie rzecz biorąc my jesteśmy znowu pod okupacją, pod okupacją ekonomiczną, nie jesteśmy samodzielni. Myśmy stracili samodzielność, o którą się biliśmy”.
http://www.wykop.pl/ramka/1649839/prof-witold-kiezun-umieram-nie-w-tej-polsce-o-ktora-walczylem/
http://www.youtube.com/watch?v=XTw06fQt9Zs
Niech z krwi niewinnie przelanej braci naszych, pomordowanych w lochach gestapo, NKWD i UB, niech z łez naszych matek i sióstr, wyrzuconych z odwiecznych swych siedzib, niech z mogił żołnierzy naszych, poległych na polach całego świata - powstanie Wielka Polska.
O Mario, Królowo Korony Polskiej - błogosław naszej pracy i naszemu Orężowi.
O spraw Miłościwa Pani - Patronko naszych Rycerzy, by wkrótce u stóp Jasnej Góry i Ostrej Bramy zatrzepotały polskie sztandary z Orłem Białym i Twym wizerunkiem. http://www.youtube.com/watch?v=VEgOKkWIeb0
ta Warszawa lezy a moze nad Temiza.
1. Bóg sprawi, że wojny ustaną aż po kraniec ziemi. W ten sposób spełni swą obietnicę i zaprowadzi „na ziemi pokój ludziom Jego upodobania” (Psalm 46:9; Łukasza 2:14, Biblia Tysiąclecia).
2. Królestwo Boże będzie z nieba sprawować władzę nad całą ziemią (Daniela 7:14). Jako rząd światowy, wyeliminuje nacjonalizm, który jest źródłem wielu konfliktów.
3. Jezus, Władca Królestwa Bożego, został nazwany „Księciem Pokoju”. Sprawi on, że „pokojowi nie będzie końca” (Izajasza 9:6, 7).
4. Bóg nie pozwoli, by pod rządami tego Królestwa żyli ludzie nastawieni wojowniczo, ponieważ „miłującego przemoc dusza jego nienawidzi” (Psalm 11:5; Przysłów 2:22).
5. Bóg uczy swych sług, jak żyć z innymi w pokojowych stosunkach. Biblia tak opisuje rezultaty tego szkolenia: „Przekują swe miecze na lemiesze, a swe włócznie na noże ogrodnicze. Naród nie podniesie miecza przeciw narodowi ani się już nie będą uczyć wojowania” (Izajasza 2:3, 4)."
to bys sie bardzo pomylila.Komunizm to nie moje gniazdo.Co do budki z piwem to jak juz to ktos grosz na piwo prosi ale nie na WODKE.Jak juz sie tam przewijasz to na pewno zaden ani grosza by ci nie dorzucil.Popros pierwszoklasisty zeby cie w pisowni podciagnal ale jak bedziesz wiadomio po tanich libacjach
Wzywasz Warszawe a ty co DALEJ DWIE LEWE LAPY I REKAWY PELNE PIASKU
wiec wybaczcie mu, wszytko zawdziecza wladzy ludowej ale sie skonczyla i teraz codziennie spotykam go kolo butki z piwem gdzie prosi ludzi o zlotowke na wodke