Janina Paradowska ze spokojem podchodzi do swojego wieku. Przyznaje, że jest zadowolona z tego, jak wygląda, oraz z tego, co osiągnęła. Jak mówi, jej pozycja sprawia, że nie musi się ścigać w tak konkurencyjnym zawodzie, jakim jest dziennikarstwo.

Reklama

Wiem, że wielu mnie nie prześcignie, chociaż się bardzo stara. Ale ja już swoje zdobyłam. (...) Pozycję, która mi wystarczy. Życiową stabilizację na całkiem dobrym poziomie - wylicza Paradowska. I dodaje, że nie przejmuje się tym, co mogą o niej myśleć jej młodsi koledzy, którym - czego nie wyklucza - na rękę mogłoby być jej odejście z zawodu.

Odnoszę wrażenie, że część kolegów uważa, że jestem za głupia, żeby pisać pewne rzeczy, mądre eseje. Są nowe gwiazdy, które inaczej rozumieją politykę, inaczej piszą - wyznaje Paradowska. I zapewnia, że nie przeszkadza jej, iż być może nie potrafi zrobić głębokiej, intelektualnej analizy tego, co się dzieje w polityce. Od tego są inni. Ja chcę opisywać politykę tak, jak ona się dzieje naprawdę - dodaje.

Janina Paradowska mówi też o tym, co sądzi o polskich politykach. Przyznaje, że kiedyś lubiła Jarosława Kaczyńskiego. Dziś go słucham i nie rozumiem - wyznaje. Zwraca też uwagę, że być może w mediach zapanowała moda na krytykowanie rządu. Właśnie się zastanawiam, czy nie poddałam się zbytnio tej modzie, czy wręcz presji - analizuje.

O Lechu Wałęsie mówi, że zawsze go broniła i zawsze się jej sprawdzał. Uważam, że jego prezydentura nigdy nie została porządnie oceniona - stwierdza i dodaje, że były prezydent ujął ją, gdy przyjechał do Krakowa na mszę po śmierci Stefana Jurczaka, jednego z ludzi pierwszej Solidarności. Dziennikarka przyznaje też, że wielkim rozczarowaniem jest dla niej fakt, że Leszek Balcerowicz obraził się na nią po tym, jak skrytykowała jego stanowisko ws. OFE.