Sprawę opisał we wtorek m.in. portal Wirtualnemedia.pl.
Akt oskarżenia przeciwko Sławomirowi Jastrzębowskiemu o prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu w marcu ubiegłego roku skierowała do sądu Prokuratura Rejonowa Warszawa-Praga. Jastrzębowski został zatrzymany 29 marca w jednym z warszawskich hoteli. Został wówczas przebadany alkometrem. Przeprowadzono tzw. rachunek retrospektywny, na podstawie którego określono, czy dziennikarz podczas wcześniejszej jazdy autem był pod wpływem alkoholu. Z badania wynikało, że Jastrzębowski miał w czasie jazdy między 1 a 2,34 promila alkoholu we krwi.
Prowadziłem samochód absolutnie trzeźwy - powiedział PAP Jastrzębowski. Opowiedział, że do hotelu dotarł o 21.30, a w holu rozmawiał z policjantami, co zarejestrował monitoring. Następnie poszedł do swojego pokoju, gdzie wypił "kilka drinków". Jak twierdził, policjanci zapukali do drzwi jego pokoju po około 45 minutach. - Zostałem zbadany po półtorej godziny od czasu, kiedy wysiadłem z samochodu - podkreślił dziennikarz.
Według Jastrzębowskiego w protokole zatrzymania nie zgadza się godzina badania alkometrem; także godzina na wydruku z alkometru jest wcześniejsza niż godzina zatrzymania dziennikarza. - To nie mogą być moje wydruki, to przeczy zasadzie podróżowania w czasie - zaznaczył.
B. szef "SE" ma również zastrzeżenia do metody badania i powołanej biegłej. Według niego "rachunku retrospektywnego nie wolno przeprowadzać wtedy, kiedy po zdarzeniu ktoś pije alkohol", zaś biegła, którą powołała prokuratura, była policjantką, nie toksykologiem. Jak dodał, gdy stwierdził, że jej opinia jest "nielogiczna i niekonsekwentna", powołał dwóch biegłych sądowych, których opinia przeczyła opinii biegłej prokuratury.
Wirtualnemedia.pl podały, że Jastrzębowski złożył w prokuraturze zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstw przez policjantów pracujących przy tej sprawie. Zostało ono umorzone. W rozmowie z PAP dziennikarz poinformował, że złożył w tej sprawie zażalenie.
Złożyliśmy zażalenia na umorzenie tego śledztwa, ale będziemy też składać wniosek o niedopełnienie obowiązków przez policjantów - powiedział Jastrzębowski. Jego zdaniem "ewidentne jest poświadczenie nieprawdy w tej sprawie przez policjantów".
W żaden sposób nie można wytłumaczyć tego, że policjanci czekają 45 minut na dole, żeby do mnie wejść (...) To jest ewidentna policyjna prowokacja, nie mam co do tego żadnych wątpliwości - ocenił dziennikarz.