>>>Nad naszymi głowami krążą tony śmieci - dowiedz się więcej o kosmicznych śmieciach

Choć sytuacja wydawała się dość groźna, astronauci przebywający na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej nie stracili zimnej krwi. Dowodzi tego nagranie ich rozmów, a także połączeń między kapitanem załogi a naziemną kontrolą misji.

Reklama

Wysłuchaj nagrania NASA

W ubiegłym tygodniu NASA poinformowała o alarmowej sytuacji na orbicie. W związku z wykryciem lecącego w kierunku Międzynarodowej Stacji Kosmicznej kawałku złomu, trzyosobowa załoga została poproszona o ewakuację do przycumowanego do stacji. Choć wstępna analiza trajektorii lotu szczątków wskazywała, że przeleci on w odległości ok. 4,5 km od ISS, kontrola misji wolała nie ryzykować i na wszelki wypadek przeprowadzić astronautów. Na szczęście kosmiczny złom ominął stację i nie wyrządził jej żadnej krzywdy.

Reklama

Jak się okazuje, potencjalne zagrożenie stanowił 13-cm kawałek silnika rakietowego z 1993 r. Gdyby jednak kawałek złomu wbił się w hermetyczne ściany ISS, wówczas znajdujące się wewnątrz rezerwy powietrza starczyłyby astronautom tylko na 10 minut.

Dlaczego NASA tak bardzo bała się tego kawałka? Otóż, jak się okazuje, nawet tak mały kawałek złomu może wyrządzić spore uszkodzenia, naruszając hermetyczne środowisko pomieszczeń stacji kosmicznej. Krążące na orbicie śmieci poruszają się z prędkością ok na godzinę. Zatem obiekt wielkości ziarnka piasku wbiłby się w ściany stacji z siłą równą sile kuli do kręgli, mknącej z prędkością 160 km/godz.

>>>Przeczytaj o niedawnej katastrofie dwóch satelitów