W środę o godzinie 16 naszego czasu miała miejsce eksplozja na Słońcu. Materia w niej wyrzucona dotarła do Ziemi powodując efektowne zorze polarne.
Wcześniej, w poniedziałek 23 stycznia o godz. 4.59, aktywny obszar nr 1402 znajdujący się na powierzchni Słońca popisał się kolejną potężną eksplozją - tym razem klasy M9. Niewiele zabrakło, aby zaliczyć ją do najwyższej klasy X.
Materia wyrzucona w wybuchu poruszała się z prędkością 2200 km/s - nie była jednak skierowana bezpośrednio do naszej planety, przez co pierwotnie naukowcy sądzili, że minie Ziemię w bezpiecznej odległości. Okazało się jednak, że wyrzut był na tyle szeroki, a materii na tyle dużo, że zahaczyła ona zarówno o Ziemię, jak i o Marsa.
Według obliczeń naukowców strumień naładowanych cząstek miał dotrzeć do Ziemi 24 stycznia około godziny 15.18 naszego czasu. Astronomowie niewiele się pomylili i główna fala naładowanych cząstek uderzyła w ziemskie pole magnetyczne o godzinie 16.
Cząstek tych było na tyle dużo, że ich oddziaływanie z ziemską atmosferą spowodowało powstanie intensywnych zórz polarnych. Najsilniej zawsze widać je na północy Kanady, bo tam znajduje się północny biegun magnetyczny. Tym razem spektakl był znacznie bardziej intensywny niż zwykle, przez co piękne zorze można było podziwiać w całej Skandynawii, republikach nadbałtyckich, Wielkiej Brytanii, północnych Niemczech i północnej Polsce.