Broker innowacji będzie zarabiał 5,9 tys. brutto. Do tego dochodzą dodatki za sprzedaż licencji - 7 tys. zł, lub za doprowadzenie do powstania spółki spin-off, zakładanej przez naukowców we współpracy z uczelnią - 9 tys. zł. Jak na razie brokerzy zatrudnienie mają na dwa lata. Na realizację całego programu ministerstwo przeznaczyło 6,5 mln zł.
Wszyscy wybrani brokerzy pracują już na uczelniach i to dla swoich placówek mają odnieść sukces, czyli sprzedać badania tutejszych naukowców. - Mamy być niczym rybacy - mówi Karolina Czarnecka z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, jedna z nowo wybranych brokerek. Jak tłumaczy, do jej zadań będzie należeć wyławianie badań z potencjałem rynkowym i próba ich sprzedania. W praktyce będzie to umawianie naukowców na spotkania z przedsiębiorcami i szukanie kupców dla efektów ich pracy.
Dziś takich osób na uczelniach brak, a to, czy wynik badań uda się przełożyć na działania biznesowe, zależy od samych naukowców. I choć w Polsce coraz więcej wniosków wpływa do Urzędu Patentowego - w 2012 roku było ich 5,3 tys., w 2011 ok. 4, 8 tys - to sami wynalazcy oraz przedsiębiorcy przyznają, że z komercjalizacją projektów jest o wiele gorzej. Nawet jeżeli patenty są udzielane, często uczelnie po kilku latach rezygnują z ich ochrony, bowiem nie znajdują kupców na dany wynalazek, a tymczasem jego ochrona kosztuje. Przedsiębiorcy zaś wolą kupować sprawdzone, często tańsze technologie z zagranicy.
Bardzo często problemem jest również mentalność naukowców. - Dla wielu z nich bardziej liczy się naukowe znaczenie tego, co robi, niż kwestia wykorzystania tego w praktyce - mówi Radosław Ratajczak z Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego w Bydgoszczy, także nowy broker. Przyznaje, że na Uniwersytecie w Stanfordzie, gdzie spędził kilka miesięcy, każda praca dyplomowa musi pokazywać, jakie będzie miała zastosowanie w gospodarce. W związku z tym brokerem jest właściwie każdy naukowiec.
To, jak funkcja brokera sprawdza się w praktyce, ministerstwo skontroluje już po roku. Jeżeli okaże się, że nie ma żadnych efektów, rozliczana również będzie sama uczelnia. A współpracy z nią obawiają się niektórzy brokerzy. Podkreślają oni, że zbiurokratyzowane i sztywne struktury często stoją na przeszkodzie w kontaktach z przedsiębiorcami.