"To pierwszy krok w naszym wielkim programie kosmicznym" - komentował na gorąco Manmohan Singh, premier ponadmiliardowego kraju. "Otworzyliśmy nowy rozdział w historii Indii. Chcemy przyczynić się do odkrycia tajemnic naszego naturalnego satelity" - dodawał Madhavan Nair, szef Indyjskiej Organizacji Badań Kosmicznych. Kosmiczny wysłannik jest wyposażony w 11 różnych naukowych przyrządów, które posłużą do przeprowadzenia serii badań na orbicie Księżyca.
Osiągnięcie indyjskich naukowców wzbudziło ogromny entuzjazm wśród mieszkańców tej największej demokracji świata. Telewizja na żywo transmitowała wystrzelenie sondy. Mimo wczesnej pory (w Indiach była wówczas 6.20 rano) przed odbiornikami zasiadły dziesiątki milionów Hindusów. "Jesteśmy niezwykle dumni z tego wielkiego wyczynu" - komentował dla BBC Suresh, mieszkaniec sześciomilionowego Bangaluru.
Chandraayan-1, którego nazwa oznacza po prostu "statek księżycowy", to zaledwie pierwszy krok w zakrojonym na szeroką skalę kosmicznym projekcie. Indie zamierzają do 2014 r. wysłać w Kosmos misję załogową.
Badania kosmosu nie są dla Nowego Delhi wyłącznie kwestią prestiżu. Indie mają własne ambicje, a przede wszystkim rywalizują ze swoim największym kontynentalnym konkurentem, Chinami, które także rozwijają własny program kosmiczny. Pekin zdążył już wysłać na orbitę załogowe misje kosmiczne, więc Indie nie mogą zatem pozostawać w tyle. "Tym bardziej że indyjscy politycy zdają sobie sprawę z potencjału własnego kraju. Przy użyciu zaawansowanej technologii kraj poprawia swoją pozycję na arenie międzynarodowej" - tłumaczy DZIENNIKOWI hiszpański znawca Indii Luis Peral. W ostatnich latach Nowe Delhi prowadzi coraz odważniejszą politykę zagraniczną. Władze zaczynają się domagać m.in. dopuszczenia do grona stałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ. Indie weszły też w posiadanie broni atomowej oraz prowadzą polityczną i gospodarczą ekspansję w Afryce. Eksperci podkreślają, że lot na Księżyc to po prostu kolejny krok do statusu ponadregionalnego mocarstwa.