GM sporo zainwestował w europejskie studia projektowe. Gdyby doszło do zrealizowania umowy, ich dorobek wpadły w ręce Moskwy. Biznes amerykański i waszyngtońska administracja nie lubią dzielić się technologiami, szczególnie z krajami, które nie są ich sojusznikami.
Ameryka różni się pod tym względem od Europy. Niemcy nie mają oporów przed transferowaniem wysokiej technologii na Wschód. Nowy rząd koalicyjny ogłosił wręcz, że jego celem jest modernizacja Rosji. Francja z kolei chce nawet sprzedać Moskwie najnowocześniejszy okręt desantowy.
W Waszyngtonie dobrze wiedzą, że umiejętne wykorzystanie technologii jest kluczem do potęgi państwa. Trzeba ją zatem kontrolować i dozować zgodnie za zapotrzebowaniem politycznym. Kraje Unii Europejskiej bywają ślepe na tę prawdę. Gotowe dawać komukolwiek, byle płacił.
Lepsza już amerykańska podejrzliwość od europejskiej otwartości, a na pewno rozważniejsza.