Przyjrzyjmy się ledwie jednemu z wielu przykładów. Naszym celem ma być umacnianie w społeczeństwie afgańskim autorytetu władz państwowych i lokalnych. Tymczasem gubernatorem Ghazni jest Usman Usmani, uważany za postać ponadprzeciętnie skorumpowaną, podczas ostatnich wyborów urządził on wręcz orgię oszustw na korzyść Hamida Karzaja. Jego autorytet jest bliski zera. Podobnie zresztą jak Karzaja. Konstytucjonaliści mają wątpliwości, czy po odwołaniu drugiej tury wyborów, gdy w pierwszej nie osiągnął 50 proc., władza prezydenta Afganistanu jest w ogóle legalna. Czy aby na pewno wzmacnianie takiej władzy prowadzi do efektywnego zarządzania państwem? A może celem strategii (tajnym) powinno być nie zacieśnianie współpracy z Usmanim, ale odsunięcie go od rządów i objęcie ich przez osobę bardziej wiarygodną?

Podobnie mają się sprawy ze wzmacnianiem sił afgańskich oraz poprawą bezpieczeństwa w prowincji. Przy każdym punkcie strategii nasuwa się pytanie – jak to zrobić? Pod każdym zarysowuje się obrys miny, która może wysadzić nasze plany w powietrze. Nadal nie mamy strategii afgańskiej, pozostaje nam zatem... improwizacja.