Topiąc pieniądze w dotacjach dla rolnictwa i pomocy strukturalnej dla najbiedniejszych regionów, UE nie dotrzyma kroku Ameryce czy Chinom. Potrzebuje innowacyjności, poprawy produktywności i konkurencyjności. Strategia 2020 stawia na te cele. Takie rozłożenie akcentów promuje państwa bogatsze, co mogłoby być groźne dla Polski. Nasz kraj jednak wcale nie musi tkwić w tej drugiej grupie. Utrzymujemy wzrost PKB, mamy zdrową gospodarkę, to solidne podstawy do modernizacji.
Problem strategii 2020 tkwi nie w tym, że pozbawi nas zastrzyku unijnych pieniędzy, ale w tym, że pozostanie kawałkiem papieru. Nie znalazły się w niej bowiem mechanizmy wymuszające na państwach UE realizowanie jej założeń. Jedni będą stosowali się do zaleceń dokumentu, inni nie. Wolna wola.
Polska potrzebuje strategii, by wejść do pierwszej ligi państw europejskich, teoretycznie powinniśmy ją wspierać, a nie zwalczać. Jaki jest jednak sens w promowaniu biurokratycznego trupa? W takiej sytuacji najlepiej zachowajmy ciszę nad tą trumną.