Dalszy ciąg tego felietonu powinien być taki: kilka słów oburzenia, tym łatwiejszych, że autentycznie poczułem się w ich towarzystwie nieswojo, a potem - dla symetrii - opowieść o tym, że z okazji 1 Maja więcej niż zwykle młodziaków biegało po ulicach z flagami komunistów i podobiznami uroczego Che Guevary. A policja jak zwykle nie interweniowała, a to przecież też pochwała zbrodniarzy.

Reklama

Dziś będzie inaczej, bo zmęczyła mnie ta nieustająca potrzeba symetrii. Symetria jest dla niektórych - choćby dla mnie - niezbędną podpórką przy pisaniu o polityce. Działa to mniej więcej tak: dowiaduję się, że szefem gabinetu wojewody z PO zostaje koleś, którego doświadczenie zawodowe to "staż na stacji Statoil" albo że na 16 zatrudnionych w biurze rozdzielającym unijną forsę 14 jest z PO, a dwójka to sierotki z PSL. Machnę więc pełen drwin tekst, że obiecywali co innego, ale żeby uniknąć etykietki "pogrobowcy PiS" (którym jako żywo się nie czuję etc.) dodam, że za rządów Kaczyńskiego było nie lepiej. No, ale żeby już być całkiem uczciwym, wspomnę o komunistach za Millera, zagonach AWS-owskich czynowników Buzka, ludowcach Pawlaka i już budzę się przy Karolingach.

To jednak nie utrudnienie dla publicysty sprowokowało mnie do, być może, krótkotrwałego zarzucenia zasady symetrii. Po prostu zbyt często staje się ona wymówką dla wszelkich zachowań podłych, obrzydliwych czy zwyczajnie bezczelnych. Co ciekawe, nie w każdej dziedzinie. Złapani na podglądaniu przez lornetkę sąsiadki możemy oczywiście wypomnieć żonie, że brzydko jej pachnie z buzi, ale raczej nas to nie uratuje. Argument "a u was biją Murzynów" działa bowiem tylko w polityce. Bez najmniejszego poczucia obciachu stosują go mężowie stanu przyłapani na zatrudnianiu szwagrów, podprowadzaniu kasy na biura poselskie czy większych przekrętach. "A PiS?", "a czemu nie zajmujecie się PO?", "komuniści to dopiero kradli!" - to stały repertuar wymówek, z których ma wynikać, że wcale nie jesteśmy tacy źli, a już na pewno nie najgorsi.

Zaiste rację miał Wuj Józef z "Sowy, córki piekarza", który mawiał, że symetria jest estetyką głupców. Dlatego złapanemu w ruinach Wrocławia Niemcowi kazał wyłupić jedno oko, zamiast go oślepiać.