Budowanie wizerunku przypomina bowiem szycie garnituru na miarę. I zdejmowanie tej miary z kogoś innego nie spowoduje wcale, że nasz prezydent będzie wyglądał lepiej. Wręcz przeciwnie. Mam wrażenie, że przebieranie Lecha Kaczyńskiego za kogoś innego, zniszczy te resztki autentyzmu, które jego wizerunek jakimś cudem zachował.

Reklama

Z drugiej strony, jak nie trudno zauważyć - wszelkie wysiłki specjalistów PR w przypadku Lecha Kaczyńskiego zawodzą. Dlaczego? Bo prezydent nie należy do ludzi, których łatwo do czegoś przekonać. Być może jest on z pokolenia tych, którzy sądzą, że działania marketingowe można stosować w przypadku proszku do prania, ale nie polityków.

Ale jest jeszcze coś. Otóż mit spin doktorów pojawił się w momencie, kiedy dzięki ich działaniom PiS wygrało wybory przed trzema laty. Wymagali oni wtedy od liderów partii bezwzględnego podporządkowania się podstawowym zasadom politycznego marketingu. Właśnie dlatego przegrana ostatnich wyborów powoduje, że nie mają na Lecha Kaczyńskiego takiego wpływu, jaki chcieliby mieć. Podejrzewam, że dziś to prezydent steruje specami od PR, a nie oni nim. Nie chce mi się na przykład wierzyć, że całe zamieszanie wokół podpisania traktatu lizbońskiego działo się za wiedzą - czy nawet podszeptami spin doktorów. Bo skoro ogromna większość Polaków to euroentuzjaści, to dlaczego prezydent działa, nie zwracając uwagi na to prounijne nastawienie rodaków? Dlaczego po raz kolejny wchodzi w spór, na którym wizerunkowo traci?

Klausyzacja Lecha Kaczyńskiego, jaką zapowiadają spin doktorzy, niczego tu nie zmieni. Dlatego zamiast podkradać z szafy czeskiego przywódcy jego kreacje, specjaliści od PR powinni podpowiedzieć prezydentowi dużo prostsze sposoby na poprawę wizerunku. Jakie? A chociażby takie, że powinien otworzyć się na media. Zdecydować się na wizytę w takim studiu telewizyjnym, którego zawsze unikał. W takiej rozgłośni, której zaproszenia dotychczas odrzucał. Na łamach takiej gazety, której odmawiał rozmowy.

Reklama

Bo szukanie inspiracji czy wręcz kopiowanie zagranicznych polityków jest zupełnie pozbawione sensu. Kaczyński nie będzie polskim Klausem, tak jak Grzegorz Napieralski nie będzie polskim Zapatero - to ładne hasła, ale nic za nimi się stoi. A to największy błąd w tworzeniu wizerunku - forma, za którą nie stoi żadna treść. Wizerunek musi przylegać do człowieka jak druga skóra. Jak długo doradcy prezydenta nie wypracują zupełnie unikalnej formuły, tak długo będziemy mieli wrażenie, że zamiast doskonale skrojonego garnituru, próbuje się nam wcisnąć tanią podróbkę lub ciuch z second handu.