Po raz pierwszy w Polsce niezgoda domowa dotknęła sfery wyłączonej dotąd spod publicznej kontrowersji: proklamacji żałoby narodowej.
W TVN 24 ktoś skarży się, że przez żałobę straci 30 tysięcy złotych zarobku, a ktoś inny pyta, czy można powstrzymać populizm "naszego pana prezydenta”? Na portalu Interia można przeczytać artykuł pt. „Idiotyzm narodowej żałoby”.
>>> Gawryluk: Prezydent nie panuje nad emocjami
Awangardę antyżałobnego ruchu społecznego utworzyły gwiazdy popkultury. Hołdys zarzuca prezydentowi, że "przegiął”, Kukiz ma niesmak, a komik Konjo oskarża Kaczyńskiego, iż ten odbiera mu chleb.
Ale moją osobistą antypatię był w stanie wzbudzić dopiero ów reporter telewizyjny, w którym, korzystając z konferencji prasowej premiera, postanowiono poszczuć Tuska na Kaczyńskiego, także przy okazji żałoby narodowej. Jak to jednak często bywa z reporterami posyłanymi na konferencje prasowe, pytający nie posiadł wcześniej wiedzy, że decyzję o żałobie podjął premier wraz z prezydentem. Więc że poszczuć tym razem - mimo chęci - nie sposób.
>>> Zaremba: Prezydencie, tragedia to zły moment
Oczywiście, można by poprzestać na konstatacji, że zgodnie z czarnymi przewidywaniami konflikt partyjny zasysa i niszczy coraz szersze pokłady życia narodowego. W tym przypadku zassał nawet poczucie dla wszelkiej wspólnoty tak pierwotne jak powinność czczenia ofiar tragedii i bohaterów. Na pierwszy rzut oka widać bowiem, że aktywistami ruchu antyżałobnego kieruje kategoryczny imperatyw walki z Kaczyńskim, choćby ta walka miała się w końcu toczyć na gruzach tak polskości, jak i polskiej państwowości. Imperatyw ten ma ideowy, nie egoistyczny charakter: jest jakąś łagodną polską wersją politycznego dżihadu. W przypadku gwiazd popkultury dochodzi do tego nieskrywana wcale interesowność. Jest faktem bowiem - i to jest jakiś problem - że pod względem materialnym każda proklamacja żałoby narodowej uderza przede wszystkim w interesy show-biznesu. Czy takie nierówne obciążenie finansowymi kosztami żałoby jest sprawiedliwe? A z drugiej strony jest przecież faktem, że nasz czas - totalnego tryumfu popkultury - rozdął gaże w show-biznesie i niektórych dziedzinach sportu porównywalnie chyba tylko z zarobkami managementu w sektorze finansów. Ale ani taka krytyka polityki, ani show-biznesu nie dociera do istoty obecnej kontrowersji.
>>> Rymanowski: Od żałoby gorsza jest obojętność
Najistotniejsze pytanie bowiem brzmi: kim są współcześni bohaterowie naszej polskiej wspólnoty? Kim są więc ci, których śmierć chcemy czcić, bo pamięć o nich i ich czynach nadaje etyczny sens naszej polskości? Krytycy obecnej pokamieńskiej żałoby przytaczają bowiem pewien niebłahy argument. Istotnie, nie jesteśmy zdolni do ustawicznej i autentycznej zbiorowej żałoby po wszystkich, coraz liczniejszych ofiarach wypadków, katastrof i rozlicznych innych nieszczęść tylko dlatego, że są to polskie ofiary. Najlepiej widać to po zbiorowej emocjonalnej obojętności, z jaką traktujemy cotygodniowe statystyki ofiar wypadków drogowych. Wodzirej nigdy nie zazna smaku prawdziwego święta, a grabarz - rzeczywistego smutku żałoby, gdyż świętują oni lub smucą się każdego dnia. Nasze państwo winno nas zatem wzywać do zbiorowej pamięci o zabitych nie nazbyt często. Kiedy? Z pewnością przede wszystkim wtedy, gdy w obliczu katastrofy ludzie w ciągu kilku sekund przerastają samych siebie, by stać się bohaterami. Tak właśnie było w pożarze kamieńskim.
Czytam tylko dostępną powszechnie relację środowego "Dziennika": "Mój Boże, ona się nie uratowała. Wpadła budzić sąsiada, potem ratować sąsiadkę, która stała już w ogniu. Narzuciła na nią koc, a potem ogień na nią poszedł...”. Do dzisiejszych antyżałobników mam tylko jedno pytanie. Czy Polska ma dzisiaj lepszych albo prawdziwszych od tej kobiety bohaterów, których zgon chcielibyśmy czcić narodową żałobą?
__________________
PRZECZYTAJ TAKŻE:
>>> Gursztyn: Żałobę oceniamy według partyjnego klucza
>>> Bp Pieronek: Mimo wszystko uszanujmy tę żałobę