Znów pojawili się oni. Muskularni, twardzi, bezkompromisowi. Mołojcy nastojaszczyje. Nieco nieokrzesani, ale w swej pierwotnej sile piękni. Dwa lata temu zakręcili w głowach salonowi, omotali intelektualistów wokół palca, podbili publicystów, reżyserkom żywiej zabiły serca. Oni, dzielni związkowcy z Sierpnia 80.

Reklama

Broniąc przed kaczystowskim reżimem białego miasteczka stali się ucieleśnieniem tego, czego salon z takim utęsknieniem wyglądał – oto związkowcy prawdziwi lewicowi, pracowniczy, nie to co te prawicowe oszołomy z „Solidarności”. Oto mocna i odurzająca zapachem potu klasa robotnicza. Moc. Aktorki omdlewały.

Artystka Rajkowska gotowa była poświęcić swą palmę na rondzie de Gaulle’a i przystroić ją w czepek pielęgniarki, Jolanta Kwaśniewska rozdawała związkowcom róże, Hanna Gronkiewicz-Waltz wpadła z pączkami, Ryszard Kalisz podesłał hamburgery. Prawnicze autorytety nagrodzone za to posadami w trybunałach udowadniały, że wszystko jest legalne jak konstytucja najświętsza. Urocze siostry i ich męscy ochroniarze z Sierpnia 80. Było pięknie, jak to na barykadzie, kiedy w dodatku wszystko transmitują z emfazą godną tryumfu Polski w trzeciej wojnie punickiej telewizje informacyjne i stacje radiowe. Każdy ruch pielęgniarki i górnika, każde poruszenie w szeregach policji – wszystko na żywo, wszystko na pierwszych stronach gazet. A dziś?

Teraz ci sami związkowcy wpadli z niezapowiedzianą wizytą do biur poselskich Tuska, Nitrasa, Niesiołowskiego, Palikota. Tym razem przyjęto ich tam chlebem, solą, pałkami gumowymi oraz oddziałami policji. A poza tym usłyszały chłopaki, że są szumowiny i wichrzyciele, z którymi należy rozprawić się siłą (Wałęsa), walczą wyłącznie o przywileje i kasę dla swych liderów (redaktor Płuska z „Faktów” bywa bezkompromisowy), a w dodatku są zbyt tępi, by znaleźć właściwe biuro (Niesiołowski).

Reklama

Na ten bezprzykładny atak klasy politycznej na miłujących pokój robotników nie zareagowano. Tym razem nie ujęli się za nimi Agnieszka Holland ani Wojciech Eichelberger, nie pocieszyli Kuba Wojewódzki i Michał Ogórek, słowa na niedzielę nie wystosowali Maria Janion czy Krzysztof Daukszewicz. Dziesiątki aktorek (Seniuk, Janda, Szczepkowska, Ostaszewska) nie wpadły z kocami i herbatą. Nikt nie chciał solidaryzować się z klasą robotniczą. Jakże to tak, przecież wszyscy oni wspierali walkę ludu z reżimem poprzednim i hucpę z białym miasteczkiem całkiem serio swymi autorytetami autoryzowali?! No cóż, lud ten sam, ale reżim się zmienił.