Obecny rząd państwa żydowskiego oparty na koalicji prawicowego Likudu i jeszcze bardziej prawicowego Naszego Domu Izrael nie chce słyszeć o niepodległej Palestynie. Będzie jednak musiał nadstawić ucha, o ile podobne przesłanie popłynie z Ameryki. Obama może teraz udowodnić czy jego przełomowa polityka bliskowschodnia jest faktem, czy tylko pustosłowiem.

Reklama

W Afganistanie postawił na kontynuację linii Busha, podobnie w Iraku - wszak to jego poprzednik, a nie on, rozpoczął przygotowania do wycofania wojsk. Jeśli postąpi podobnie w Izraelu, pat na Bliskim Wschodzie będzie trwał, aż zrodzi kolejną wojnę. Niedługo. A konkretnie za mniej więcej rok, jak sugeruje król Jordanii Abdullah.

Izrael jest jednym z największych odbiorców amerykańskiej pomocy. Nie ma lepszego sposobu wymuszania pożądanej polityki niż groźba obcięcia dotacji. Tak zachód skłonił do rokowań OWP. Z Izraelem może być podobnie. na Bliskim Wschodzie można wygrać pieniędzmi, czołgi i rakiety nie zawsze dają przewagę.