Dobrze stało się że, śledczy IPN zdecydowali się na postawienie zarzutów esbekom, którzy uknuli intrygę, mająca na celu otrucie i zabójstwo Anny Walentynowicz. Ważne jest to także z tego względu, by społeczeństwo wiedziało z kim reprezentujący „Solidarność” się dogadywali i zawarli później porozumienie. A była to ta sama instytucja, w której pracowali esbecy, którzy dziś dostają zarzuty od prokuratorów IPN. Natomiast ludzie, którzy tą instytucją, a więc MSW kierowali, byli ich przełożonymi, a później negocjowali przy Okrągłym Stole.
>>> Chcieli otruć Walentynowicz. Dostali zarzuty
O próbie otrucia Anny Walentynowicz dowiedziałem się z archiwów IPN. Znałem tę sprawę oczywiście także z relacji samej Ani. Wszystko działo się w Radomiu w październiku 1981 r., gdzie otwarte spotkanie w którym brała udział zdominowali agenci i współpracownicy Służby Bezpieczeństwa. Po prostu bezpieka „przedobrzyła” i na szczęście nie udało się im Ani zamordować. Ostatecznie zrezygnowała z następnego spotkania i noclegu u jednego z Tajnych Współpracowników i wyjechała do Gdańska. Właśnie wtedy miał jej zostać podany furosemid odwadniający organizm.