Sławomir Sierakowski, redaktor naczelny "Krytyki Politycznej"

Po śmierci zachodzą procesy gnilne. Nigdy się nad tym dokładnie nie zastanawiałem, ale jakieś bakterie muszą być w to zaangażowane. Nie ma żadnej poważnej obietnicy na czas po. Nie lękam się śmierci, bo nigdy nie byłem przywiązany do żadnej alternatywnej wizji. Na groby chodzimy mimo to. Po prostu pamięć o nas rozkłada się wolniej niż nasze ciała. Świętuje się zapisane w nas wspomnienia i wyobrażenia o osobie zmarłej. Oprócz gadającego wodory jesteśmy także pojemnikiem na wspomnienia. Składając kwiaty na grobach Piłsudskiego, Dmowskiego, powstańców AK czy Ludwika Waryńskiego, robimy to albo dla siebie, albo dla konserwacji zbiorowej symboliki.

Jerzy Bralczyk, językoznawca

Nic.

Maciej Rybiński, pisarz, publicysta
Moje głębokie przekonanie jest takie, że z ludźmi po śmierci dzieje się to, w co wierzyli za życia. Jeżeli ktoś przeżył życie z wiarą, że dalej nic nie ma, to dla niego rzeczywiście dalej nic nie ma. A jeżeli wierzył w życie po życiu, będzie żył dalej. Zwłaszcza dla kogoś, kto świadomie kształtował życie doczesne pod kątem przyszłego, śmierć nie jest kresem istnienia. Zatem każdemu będzie dane wedle jego wiary. Jak ze szczegółami miałoby wyglądać przyszłe życie? Pan Zagłoba powiedział kiedyś Wołodyjowskienu: Pan Bóg ma rękawy szersze niż biskup krakowski, a też nie lubi, żeby mu w nie zaglądać.

Jan Tomaszewski, trener piłkarski, publicysta

Po śmierci gdzieś się unosimy. Święcie wierzę, że jest to wstęp do życia pozagrobowego. Obecne życie to etap przejściowy. W przyszłym będzie szansa spotkania zmarłych bliskich, znajomych, porozmawiania choćby z Kazimierzem Deyną. Stworzy to także okazję przyjrzenia się błędom, jakie się popełniło za życia, i zrozumienia, na czym polegały. Na razie żyjemy na planecie błędów, ale nie zawsze tak będzie.

Manuela Gretkowska, pisarka

Kiedy mam dobry nastrój, w grę wchodzi zdecydowanie wariant chrześcijański. Czekamy spokojnie w trumnie z rączkami na kołderce na zbawienie. A jeśli nastrój jest wisielczy, skłaniam się w stronę buddyjską, że czeka mnie jeszcze wielka praca w iluś kolejnych wcieleniach. Po śmierci widzę siebie w obszarze takiej średniawki – ani nie w gronie wybranych, ani potępionych. Wyobrażam sobie przyszłe spacery po Polach Elizejskich – w kierunku Paryża.

Marcin Król, historyk idei

Jako chrześcijanin oczywiście wierzę w życie wieczne. I jedno, co mnie niepokoi, że tak bardzo trudno sobie wyobrazić, jak ono wygląda i co oznacza. Niepokoi mnie tajemnica i niejasność dotyczące naszego przyszłego życia. Uważam, że niedostatecznie o tym myślimy, a może za mało dzisiejsza myśl religijna się tym zajmuje – jak to tak naprawdę wygląda? Ja bym wolał przeczytać poważną refleksję na temat tego, jak praktycznie myśleć o naszym życiu po śmierci. Jest niewątpliwy podział na piekło i niebo, ale trudno sobie wyobrazić, co to jest czyściec. I jedno, co wiem, to że po śmierci mamy kontakt z tymi, co tu zostają. Wiem to z własnego doświadczenia. Często mam poczucie bliskiej bezpośredniej obecności z bliskimi, którzy odeszli. Rozmawiam z nimi, a nawet słucham ich rad. Ten kontakt jest dwustronny.

Wiesław Ochman, tenor
Kiedyś koncertowałem w Strasburgu. Podczas przerwy w próbie rozmawiałem z Herbertem von Karajanem na temat tego, co jest po śmierci. Powiedział mi, że jeżeli życie ludzkie miałoby polegać tylko na biologicznym trwaniu, to nie miałoby ono sensu. Stwórca jest na to za mądry. Gdzieś, coś musi pozostawać po człowieku, nie tylko z jego działalności artystycznej, produkcyjnej, społecznej, ale też to coś, co nazywamy duszą. Z czysto fizycznego punktu widzenia jakaś energia, która istniała i prowadziła nas, gdzieś się kumuluje – może w kosmosie, może na ziemi, może istnieje w formie niewidocznej plazmy – i to zostaje. Z moich bliskich odeszła mama i mam świadomość, że ona jest blisko i mnie wspomaga. Tak samo jak mój brat, który zginął tragicznie. Nie mogę się godzić się z faktem, że odeszli definitywnie. Nadzieja jest ważnym motorem egzystencji człowieka. Świadomość, że gdzieś kiedyś spotkamy tych ludzi, którzy nas kochali, to ważny element naszego życia na ziemi – tym kosmicznym pyłku.

Ireneusz Krzemiński, profesor socjologii, UW

Pytanie o to, co po śmierci, fascynowało mnie od dzieciństwa. Mimo chrztu – wychowany w świeckiej tradycji, choć święta były bardziej religijne niż w niejednej katolickiej rodzinie. Gdy zechciał Bóg ugodzić mnie swą obecnością, przyszła też odpowiedź na pytanie. Drogą ku niej były – paradoksalnie – śmierci mych najbliższych, poczynając od ojca. Umieranie pokazało się jako wielki wysiłek człowieka, doniosły element ludzkiego życia, jako coś, co jest tajemniczym przejściem, a nie końcem. Jeśli przejściem, to znaczy przemianą naszego istnienia. Ciało staje się opuszczoną, porzuconą formą, wydmuszką, a ten czy ta, tak integralnie dotąd z ciałem związani, gdzieś odeszli, wyszli, wyrwali się ku innej formie bytowania. Więc wierzę naiwnie i szczerze, że przyjdzie zmartwychwstanie, a w niebie – Nowym Świecie, jak mówił jeden z teologów mistyków – będziemy tańczyć i śpiewać, i radować się. Naprzeciw mego okna na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie rysowała się Góra Oliwna, a gdy spojrzałem z ukosa, widać było kawałek dzikiego ugoru. Była to Dolina Jozafata. Tu, wedle proroka Ezechiela, mają ludzie powstać z martwych. Zmartwiłem się, jak na tym kawałku ziemi zmieści się aż tylu zmartwychwstałych! Lecz miłosierny Bóg jest Tajemnicą. On może to, czego sobie nie wyobrażamy. I oto wstąpił w nie duch, a one zaczęły oddychać i stanęły na nogach. Była ich wielka, niezliczona rzesza – tak czytamy w Księdze Ezechiela.

Izabela Jaruga-Nowacka, posłanka SLD

Myślę, że wszyscy zmarli ludzie jakoś są z nami. Pozostajemy z nimi w jakimś kontakcie duchowym. Mam takie poczucie i przeświadczenie, że ze swoimi rodzicami pozostaję w kontakcie. Często odczuwam potrzebę podzielenia się z nimi swoimi smutkami czy radością. Ludzie, którzy odeszli, są nam potrzebni w trudnych momentach i wydaje mi się, że oni w jakiś sposób są.

Jacek Jadacki, profesor logiki, UW
Są wśród nas tacy – i ja do nich należę – którzy wierzą – nie wiedzą, nie przypuszczają, tylko wierzą – że życie człowieka nie kończy się wraz z jego fizyczną śmiercią. Niektóre dzieła ludzkie są cudowne, ale bywają też ohydne. Niektóre skutki ludzkich myśli i czynów są dobroczynne, ale bywają też złowrogie. Niektóre myśli i czyny ludzkie są chwalebne, ale bywają też niegodziwe. Sumienie wielu ludzi nie może się pogodzić z tym, że dobro nie zostało przynajmniej pochwalone, a jeszcze bardziej z tym, że zło nie zostało nawet potępione. Tak zaś nieraz dzieje się na tym świecie. Ale jest Inny Świat, w którym zostaniemy ocenieni – pochwaleni lub potępieni – przez Najwyższego Sędziego. Nie może On wydać sprawiedliwego wyroku zaraz po naszej fizycznej śmierci. Musi poczekać, aż wymrą wszystkie pokolenia od nas się wywodzące, aż urwą się łańcuchy przyczynowo-skutkowe zapoczątkowane przez nasze myśli i czyny, aż przestaną istnieć wszystkie nasze dzieła. Dopiero wtedy materiał dowodowy będzie kompletny. I dopiero wtedy – gdy już każdy z nas wszystek umrze – ów oczekiwany Sędzia odda nam sprawiedliwość. Po ogłoszeniu wyroku pozostaniemy z wawrzynem lub piętnem – in saecula saeculorum: na wieczność.

Janusz Korwin-Mikke, publicysta, polityk

Na ten temat nie mamy dokładnych danych. Nikt nigdy nie widział, jak wyglądają raj czy piekło. Ogólna intuicja jest taka, że w piekle jest źle, a w niebie dobrze. Przejścia między nimi podobno nie ma. Generalnie ufam francuskiemu filozofowi i matematykowi Pascalowi, który sformułował słynny zakład: lepiej prowadzić trudny, ale przyzwoity żywot przez lat kilkadziesiąt – tu na ziemi, aby potem doznawać wiecznych rozkoszy w niebie. Opłaca się żyć przyzwoicie. Jako filozof i matematyk jestem wychowany w podobny sposób.

Józef Oleksy, były premier

Nie ma odpowiedzi na pytanie, co dzieje się z ludźmi po śmierci. Nic na ten temat nie wiemy. Tylko wiara religijna proponuje odpowiedzi na to pytanie, natomiast w podejściu pozareligijnym nic nie wiemy albo też możemy co najwyżej mieć nadzieję, że życie nie zamyka się na tej fizycznej postaci. Przez ludzi przemawia pragnienie, by coś było po śmierci, bo siła życia wzmaga to pragnienie. Natomiast jest coś, co można nazwać łącznością duchową z osobą po jej śmierci. Ludzie po śmierci żyją w pamięci innych, w dziełach, jakie po sobie pozostawili, oraz w swoich dzieciach. Jeżeli dobrze wychowamy i ukształtujemy nasze potomstwo, trwamy także w nim. To jednak niematerialna strona życia po śmierci, którą trudno zdefiniować i zidentyfikować. Pragnienie ciągłości, pragnienie nieśmiertelności, bycia potem towarzyszyło ludziom od zarania dziejów, jest zakodowane w ludzkiej naturze. Nie jest to tylko pragnienie wynikające z kreatywności osoby ludzkiej. Łącząc się pamięcią ze zmarłymi w dniu Wszystkich Świętych, czyniąc to na różny sposób, w ramach różnych wyobrażeń o życiu po śmierci, można sprawić, by pamięć o zmarłych trwała. Ludzie żyją ciekawiej, bardziej bogato, jeśli wierzą, że nie wszystko kończy się na cmentarzu.

Ryszard Bugaj, ekonomista, polityk
Jest w kondycji człowieka coś nad wyraz fascynującego i groźnego. Komfort mają ludzie wierzący, bo myśl o absolutnym końcu egzystencji jest myślą straszną. Z drugiej strony, jeśli ma się – tak jak ja – złożone relacje z Panem Bogiem, często przychodzą do głowy myśli niewesołe. Wtedy nie zawsze jest łatwo się w tym świecie odnaleźć. Należy wtedy swoje życie skrupulatnie zbilansować, aby u jego kresu móc powiedzieć, że jest to taki koniec, jakiego by się chciało. Pewną formą unieśmiertelnienia jest potomstwo. Chciałbym, aby najbliżsi wspominali mnie jak najlepiej.

Dariusz Tiger Michalczewski, bokser

Jeżeli człowiek był za życia dobry, idzie do nieba, jeżeli był zły – do piekła. W niebie – wydaje mi się – prowadzi się żywot spokojny, bez nerwów, spotyka się sympatycznych ludzi, którzy zrozumieli, jakie błędy popełnili w poprzednim życiu i za nie odpokutowali. Stamtąd można obserwować ziemskich grzeszników. Dlatego należy nad sobą pracować. Staram się stosować to, czego w dzieciństwie nauczył mnie ojciec: to szacunek dla wszystkich, małych i dużych, bogatych i biednych, starych i młodych. Pomaga w tym wiek i doświadczenie. Kiedy dwadzieścia lat temu wyjeżdżałem do Niemiec, nie zastanawiałem się nad wieloma rzeczami. Refleksja nad poważnymi sprawami przychodzi z wiekiem.

Mieczysław Rakowski, były premier, redaktor naczelny Dziś
Dzieje się przypuszczalnie to, co dzieje się z każdym obumarłym organizmem. Zostaje poddany odwiecznemu prawu: ziemia bierze go w swoje władanie. Po pewnym czasie pozostają tylko kości i popiół – w ten sposób kończy się egzystencja. Żałuję, że nie będę mógł po śmierci użyć komórki. Zadzwoniłbym do wnuka i zapytał, czy Polacy wciąż kłócą się z Niemcami o rurę na dnie Bałtyku. Jestem co najmniej agnostykiem, ale lęku przed śmiercią nie odczuwam. Od kilkudziesięciu lat bardzo interesuje mnie polityka. I tego bardzo żałuję, że po śmierci nie będę mógł śledzić rozwoju sytuacji w polityce krajowej i międzynarodowej. Europa jest w fazie schyłkowej – jakie będą jej przyszłe losy? Żal, że tego się już nie dowiem. Powiedziałem kiedyś w Polityce, że gdybym był wierzącym i poszedł do nieba – bo piekło i czyściec wykluczałem – po pięćdziesięciu latach rozsunąłbym chmury, spojrzał na Europę Wschodnią i zobaczył, jak się rozpada Związek Radziecki. Teraz, gdy to widziałem, będę odchodził spokojniejszy.

Konstanty Radziwiłł, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej

To, co stanie się z nami po śmierci, zależy od indywidualnego wyboru każdego człowieka, który podejmowany jest przez całe życie. Sądzę, że nie ma ludzi złych do szpiku kości i każdy ma szansę trafić do nieba, które jest najszczęśliwszym miejscem, w jakim można się znaleźć, choć żadne doświadczenia ziemskie nie mogą dać nam wyobrażenia, jak tam jest. Gdy myślimy o swojej śmierci, nie ma dla nas znaczenia, czy po niej będziemy dalej we własnym ciele, czy też zostaniemy samą już tylko duszą. Jeśli człowiek żyje w zgodzie ze swoim sumieniem, powołaniem, robiąc to, co powinien, może zacząć znajdować niebo już w tym życiu, dotykać tego, co Kościół katolicki nazywa świętością. I to jest dostępne dla każdego

Daniel Olbrychski, aktor

Wolę nie myśleć o śmierci ani nikogo do tego nie zachęcam. Jednak jako człowiek wierzący zgadzam się ze słowami księdza Twardowskiego: co by się działo z tą ilością miłości, która jest w człowieku za życia ziemskiego? Gdzieś musi ona być.

Dorota Gawryluk, publicystka TVP
Jako katoliczka wierzę, że ludzie po śmierci albo zostają zbawieni, albo potępieni, choć wolałabym sądzić, że większość lub może wszyscy dostaną się do nieba, bo projekt zbawienia dotyczy przecież wszystkich, a Bóg jest miłosierny. W tej walce dobra i zła dobro zwycięży.
Staram się sobie nie wyobrażać, jak będzie wyglądało niebo, aczkolwiek wątpię, by przypominało biblijne przypowieści, gdyż będzie to przede wszystkim nie fizyczność, lecz duchowość. Będzie to życie nieograniczone cielesnością. W niebie będą czyste dusze i wszelkie doznania po śmierci będą dotyczyć ducha, dlatego też będą wzniosłe, wspaniałe i piękne, bo dusze będą obcować z Bogiem, czyli z dobrem.

Janina Ochojska, szefowa PAH

Wszyscy ludzie, którzy tego pragną, po śmierci idą do nieba. Trudno mi powiedzieć, co dzieje się z pozostałymi, ale jako osoba wierząca wierzę w miłosierdzie Boże i wierzę, że dzieje si z nimi coś dobrego. Kiedy myślę o niebie, bardzo sobie lubię wyobrażać miejsce, w którym są ludzie wiele dla mnie znaczący, a których już nie ma. Myślę o niebie jako miejscu, w którym ludzie tacy jak ksiądz Tischner, pan Jerzy Turowicz, Papież są razem i mają czas na rozmowę o tym, o czym nie mieli kiedyś czasu rozmawiać. Jest to spotkanie tych samych ludzi, z tych samych kręgów... Mam jednak nadzieję, że niebo nie przypomina życia na ziemi, bo tutaj na ziemi robimy sobie nawzajem piekło, chociaż powinniśmy służyć sobie tak, by już tu, na ziemi, było niebo. Myślę, że jest to możliwe, ale niestety nie wszyscy to potrafią. Może właśnie dlatego myślę o niebie jako o miejscu, gdzie jest to możliwie, gdzie ludzie potrafią być dla siebie dobrzy, bo już wszystko rozumieją, wiedzą, na czym tak naprawdę polega życie. Wyobrażam je sobie jako miejsce spełnienia najgłębszych pragnień i tego, czego w życiu człowiekowi brakuje, ale nie w sensie materialnym, lecz duchowym.

Artur Barciś, aktor
Szczerze mówiąc, wolałbym nie kończyć swojego życia po śmierci. Niestety, nie mogę mieć co do tego pewności. Nie wiem, co mnie czeka po śmierci. Moim zdaniem mam szansę pół na pół. Albo umrę i w momencie, kiedy mój organizm przestanie funkcjonować, umrze moje ciało i na tym się wszystko skończy. Istnieje jednak druga opcja, że jednak dusza istnieje. Trudno mi przewidzieć, jak będzie.

Edward Dwurnik, malarz

O tym, co się ze mną stanie po śmierci, nie myślę. Żyję dniem dzisiejszym. Ale wiem, że w momencie śmierci wszystko się kończy. Wyobrażam sobie, że jest tak jak na sali operacyjnej po narkozie. Człowiek, jeżeli się obudzi, to nie pamięta nic z tego, co się z nim działo. To już nas nie dotyczy. Oczywiście w momencie kiedy myślimy o śmierci, możemy snuć różne wizje. Ale później wygląda to tak, że zasypiamy i do widzenia. Wraz ze śmiercią fizyczną kończy się i nasze życie duchowe. Jedyne, co może po nas pozostać, to tylko pamięć żyjących. Dlatego artyści są uprzywilejowani, bo pamięć po nich długo zostaje. Choć sam nie pracuję twórczo po to, żeby przedłużyć swoje życie.

Lech Wałęsa, były prezydent
Co się ze mną stanie, dowiem się dopiero po śmierci. Wtedy będę mógł o tym opowiadać.

Witold Kieżun, ekonomista

Jestem człowiekiem wiary. Dla mnie życie nie kończy się na ziemi. Dla mnie chwile kiedy utraciłem przytomność, były pewnego rodzaju przypomnieniem, że ta świadomość żyje. Ona nie umiera i zgodnie z wiarą chrześcijańską nawet się spodziewam osądzenia moich czynów. Przeżywałem takie momenty w życiu, kiedy bardzo mocno przypominałem sobie o śmierci. Bez wiary nie potrafiłbym wyobrazić sobie życia pozagrobowego.

Cezary Harasimowicz, scenarzysta

Jestem człowiekiem wierzącym, katolikiem. I wierzę w życie duchowe po śmierci. Myślę, że jest to świętych obcowanie, czyli połączenie się z bliskimi, którzy już odeszli. Wierzę też w piekło i niebo. Wyobrażam je sobie jako rodzaj obcowania, pewnego stanu uniesienia, jakie przeżywamy w kontakcie ze sztuką czy w pięknym miejscu, albo jak poczucie szczęścia, które przeżywamy w bliskości z drugą osobą w miłości czy przyjaźni. Tak by mogło wyglądać niebo. Piekło zaś to permanentny stan przypominający to, co przeżywamy w chwilach największego smutku czy strachu. A ponieważ istnieje szatan, to także istnieje zło. Istnieje też sprawiedliwość. Nie można hulać sobie bezkarnie, bo energia gdzieś się równoważy. I jeżeli nie na tym świecie, to na tamtym. Oczywiście, można w ostatnim momencie odkupić swoje grzechy. Pierwsza rzecz, to uświadomienie sobie własnej winy. To jest pierwszy krok. Istnieje możliwość zadośćuczynienia – na tym polega czyściec. Tu jest szansa, żeby jeszcze swoje grzechy odkupić. Dlatego wierzę, że w piekle jest mniej ludzi. Wierzę także, że ktoś nas strzeże i kieruje naszym losem. Uważam, że bliscy mają na to wpływ. Energia gdzieś zostaje. Perspektywa, że nasze życie się kończy wraz z fizyczną śmiercią, to przerażająca wizja.

Mirosław Hermaszewski, astronauta
Osobiście wierzę, że nasza dusza nie umiera. Gdybym był tej wiary pozbawiony, nie mógłbym być takim optymistą. Jestem chrześcijaninem i w tym duchu myślę o śmierci i moim życiu pozagrobowym. Jednak podziały na piekło – niebo to są stereotypy wpajane w dzieciństwie. Ale materialnie tych pojęć, podobnie jak pojęcia duszy, nie da się zrozumieć. Jest pewna granica, której nasz umysł nie przekroczy. Na pewno wiemy, że wszystko podlega przemijaniu. I są rzeczy, których już nie ma, ale w jakimś sensie nadal istnieją. To tak jak dalekie gwiazdy, które mrugają i świecą na niebie, ale których już tak naprawdę dawno nie ma. Uważam, że człowiek powinien w coś wierzyć. Trudno bowiem byłoby się pogodzić z myślą, że nasze piękne życie kiedyś się kończy. A jeśli ktoś nie wierzy, niech spojrzy, wybierze jakąś gwiazdkę na niebie i pomyśli, że to tam trzeba będzie kiedyś zmierzać.