Prawdziwym zwycięzcą pierwszej tury okazał się lider SLD Grzegorz Napieralski. Niestety prawdziwym przegranym może być polska gospodarka.

Reklama

Zarówno PO, jak i PiS już zaczęły umizgi do Napieralskiego, który podyktuje Komorowskiemu i Kaczyńskiemu twarde warunki. Obok wycofania wojsk z Afganistanu, refundacji in vitro czy parytetu można się spodziewać kosztownych postulatów gospodarczych. Spełnienie ich to prosta droga do piekła. Jednak lewica wciąż marzy o podwyżce płacy minimalnej, rent i emerytur do 50 proc. średniej krajowej, ograniczeniu prywatyzacji czy zwiększeniu liczby progów podatkowych, by kosztami walki z kryzysem obciążyć bogatszą część społeczeństwa.

W kuluarach mówi się nawet o możliwości zawiązania koalicji PO z SLD zamiast z PSL. Wtedy zamienił stryjek siekierkę na kijek. Zamiast PSL i obrony przezeń kosztownego KRUS mielibyśmy obciążające budżet i pracodawców nowe wydatki socjalne.

Pozostaje apelować do rozsądku polityków. Wejście do Pałacu Prezydenckiego nie musi wcale oznaczać poświęcenia „paru drobiazgów”, jak reforma emerytalna czy twarda polityka budżetowa.