Podstawowa zasada na kolei jest taka, że między dwiema stacjami na tym samym torze może się znajdować tylko jeden pociąg. W związku z tym dwie stacje muszą się między sobą porozumieć, która z nich wyprawia dany pociąg i zanim nie dojedzie on do stacji sąsiedniej, żaden inny pociąg nie może na ten tor wyjechać.

Reklama

Dawniej na liniach dwutorowych każdy z torów był przystosowany do prowadzenia ruchu tylko w jednym kierunku. Obecnie, w związku z tym, że potrzeby przewozowe są bardziej zróżnicowane - np. przewoźnicy chcą jechać w jedną stronę, a w drugą nie, tory się okresowo wyłącza z ruchu, pociągi mogą się wyprzedzać na trasie - tory często są przystosowane do ruchu dwukierunkowego.

Jeśli jest możliwość wyboru, zazwyczaj się jeździ prawym torem - tak jak na drodze - ale pojechanie lewym nie jest zaprzeczeniem żadnych przepisów. Ważne, żeby na danym torze pomiędzy dwiema sąsiednimi stacjami nie znajdował się więcej niż jeden pociąg.

Pojawiają się informacje, że któryś z pociągów uczestniczących w katastrofie jechał torem niewłaściwym. To określenie to trochę archaizm - wynikający z tego, że kiedyś te linie nie były do tego przystosowane.

Zasady prowadzenia ruchu pociągów służą temu, żeby takie sytuacje się nie zdarzały. Obejmują one zabezpieczenie na dwóch poziomach. Pierwsze - to urządzenia sterowania ruchem kolejowym, które są tak skonstruowane, że nie ma możliwości wyprawienia na ten sam tor dwóch pociągów. Nawet gdyby ktoś chciał świadomie to zrobić, to przy prawidłowo działających urządzeniach, nie jest to możliwe.

Dodatkowo prace urządzeń nadzoruje wykwalifikowany personel, który ma określone procedury postępowania i komunikacji - i to jest druga warstwa zabezpieczenia. Bez uzgodnień żaden pociąg nie może wyruszyć w drogę. Trzeba dostać zezwolenie z kolejnej stacji, potwierdzenie, że ta stacja go przyjmie.

Bez porozumienia i wzajemnej informacji nie można przekazać sygnału pozwalającego na odjazd pociągu. Rozjazdy i sygnalizacja są spięte w sieć wzajemnych zależności dbających o bezpieczeństwo. Między innymi temu służą kilometry linii telefonicznych i światłowodowych towarzyszących każdej linii kolejowej.

W przypadku ostatniej katastrofy mogły zawieść różne poziomy bezpieczeństwa. Zarówno ludzie, jak i technika. To że pociągi jechały z pełnymi, dopuszczalnymi prędkościami, wskazuje że nikt nie miał świadomości zbliżającego się zagrożenia.