Danych pokazujących fatalny stan spraw na Wschodzie jest zbyt dużo. Czas, by szef polskiej dyplomacji zadał sobie trzy proste pytania: czy przyczyną są słabe kadry zajmujące się Białorusią? Czy może MSZ ma kreta pracującego na rzecz reżimu Łukaszenki? W pozytywną odpowiedź na drugie pytanie nie wierzę. Nie wierzę mimo świadomości zaniedbań MSZ, o których pisaliśmy, a dotyczących braku np. kancelarii tajnej w polskiej ambasadzie w Mińsku. Pierwszy scenariusz jest jednak nie mniej żenujący, a wydaje się zupełnie realny.
Trzecie pytanie brzmi: co szef MSZ zamierza zrobić, aby Białoruś przestała gościć w polskiej prasie jako temat kompromitujący resort z alei Szucha? Obawiam się, że same dymisje – jak ta z wczoraj – nie wystarczą. Problemem nie jest jeden czy drugi urzędnik, o czym świadczą kolejne weryfikowane przez nas informacje dotyczące MSZ i polityki wschodniej. Przy okazji publikowanych przez prasę materiałów minister powinien przemyśleć, jak bardzo zaawansowana jest choroba. Nie ma już pola dla kolejnych porażek. Było ich zbyt wiele. A ostatnia wprost zagraża bezpieczeństwu Białorusinów, którzy walczą z reżimem Łukaszenki. Dłużej nie możemy być wobec nich ostentacyjnie nielojalni.