O czym te siostry myślą? Pewnie modlą się do Jana Pawła II, do Pana Boga, a przymykają oczy na rzeczywistość - komentuje Monika Olejnik na łamach "Gazety Wyborczej" sprawę zabrzańskiego ośrodka dla sierot prowadzonego przez siostry boromeuszki, w którym pod okiem i za sprawą siostry Bernadetty dochodziło do aktów przemocy fizycznej, psychicznej i seksualnej na dzieciach.

Reklama

W czwartek sąd uznał, że siostra Bernadetta skazana za to na dwa lata więzienia musi odbyć karę za kratami.

Według boromeuszek siostra Bernadetta odcierpiała swoje. Powinno się ją zostawić w spokoju. Jak to możliwe, że siostry nie wiedziały, co się dzieje w ośrodku wychowawczym? - zastanawia się publicystka TVN24 i Radia ZET. - A może dla nich bicie i maltretowanie dzieci jest czymś naturalnym, bo przecież to były dzieci z domów patologicznych? - pyta Olejnik.

Zakonnica tłumaczy: "Te dzieci już przed trafieniem do ośrodka doznawały przemocy, więc to nie jest tak, że los tych dzieci zależał tylko od niej" - przypomina dziennikarka tłumaczenia sióstr boromeuszek i jak dodaje, ma nadzieję, że siostry otrzeźwieją, gdy przyjdzie policja po siostrę Bernadettę, nie zablokują furty i nie będziemy świadkami gorszącego widowiska. Bo najstraszniejsze byłoby, gdyby siostra skryła się w zakonie. (...) I tak sąd był dla niej litościwy - dwa lata to o wiele za mało - podsumowuje Monika Olejnik.