Liczę, że cała opozycja się porozumie, czasu już nie ma. Trzeba różnymi kanałami dotrzeć do wyborców z informacją, że powstał blok europejski na wybory do PE – z przekonującym wyjaśnieniem, dlaczego powstał. Ludzie kierują się emocjami. Dzisiaj pełno jest głosów, że jak się lewica dogada z Platformą, to będzie zdrada - mówi Włodzimierz Cimoszewicz w rozmowie z "Gazetą Wyborczą". Były premier dodaje, że rozumie, dlaczego w wyborach do PE Robert Biedroń chce pójść sam, jednak uważa, że w wyborach parlamentarnych koalicja antypis będzie konieczna, inaczej D’Hondt załatwi sprawę. Dlatego jeśli Robert Biedroń pójdzie do tych wyborów osobno, to w razie zwycięstwa PiS będzie za to współodpowiedzialny. Nawet jeśli tysiąc razy złoży deklarację, że tego nie chciał - dodaje.
Tłumaczy też, dlaczego tegoroczne wybory europejskie są takie ważne. Jego zdaniem, jeśli popuści zdobędą większość mandatów, to złapią wiatr w żagle i będą starali przekuć się sukces unijny na sukces w wyborach krajowych.
Były premier objaśnia też, dlaczego w Polsce lewica jest w kryzysie. Mamy obszary nędzy, ale przez ostatnie 30 lat poziom życia znacznie się podniósł. Nie ma więc głębokich uzasadnień socjalnych do głosowania na lewicę. Za to coraz większą rolę odgrywa religia. Od kiedy PiS w 2005 r., po załamaniu się SLD, przejął dużą cześć elektoratu socjalnego, dokonał połączenia, którego SLD nie mogło dokonać – roszczeń socjalnych z religijnością. Ten związek jest trwały, stąd wierność elektoratu pisowskiego. Nie chodzi tylko o 500 plus. I dopóki nie nastąpi daleko idąca laicyzacja społeczeństwa, dopóty tego typu powiązanie chrześcijańsko-socjalistyczne będzie miało silne poparcie - mówi. Tłumaczy, że podobnie dzieje się w państwach tradycyjnie lewicowych, jak Niemcy czy kraje skandynawskie.
Cimoszewicza zapytano, jak - jego zdaniem - ma wyglądać liczenie rządów PiS. Opozycja musi mieć nie tylko przygotowany program, jak w zgodzie z prawem przywrócić trójpodział władzy, ale też koncepcję pociągnięcia ich do odpowiedzialności. To jest do zrobienia, środowisko prawnicze pomoże - mówi. Jedynym problemem, jak twierdzi, jest TK, którego składu nie da się legalnie wymienić, a sędziowie wybrani przez PiS będą w większości.
Jednocześnie Cimoszewicz przestrzega przed pomysłami Roberta Biedronia na rozliczenie PiS. On słusznie uważa, że ci, którzy w ostatnich latach łamią prawo, powinni być pociągnięci do odpowiedzialności – ale jego recepta jest fatalna. Komisja, o której mówi, miałaby zastąpić instytucje wymiaru sprawiedliwości, być jakimś trybunałem ludowym. Nie da się przywracać praworządności niepraworządnymi metodami. Trzeba przywrócić uczciwe działanie prokuratury, podziękować w sądach i KRS nominatom pisowskim, obsadzić te stanowiska w sposób praworządny i domagać się, żeby te instytucje czyniły swoją powinność - mówi były premier
Uważa też, że opozycja powinna mówić zagranicznym partnerom o planie na zmiany w stosunkach dyplomatycznych. Trzeba ogłosić, jak poprawimy stosunki z Niemcami, Francją itd. To byłby sygnał dla innych państw, czego mogą się spodziewać w razie zmiany władzy w Polsce. Teraz nie mamy polityki zagranicznej. Mamy politykę dyktowaną potrzebami propagandowymi, wynikającą z fobii, stereotypów, ignorancji, co prowadzi do ambarasujących sytuacji - tłumaczy.
Ostrzega bowiem, że zaognianie stosunków z Niemcami, może się źle dla Polski skończyć - zwłaszcza, że do głosu dochodzą tam nacjonaliści z AfD. Dobrze by było, żebyśmy rozumieli, że tak jak rozmaici idioci wykorzystują tematykę wojenną, by podnosić bezsensowny z prawnego punktu widzenia postulat reparacji, tak w Niemczech mogą się zrodzić siły, które wystawią rachunek za terytoria utracone po wojnie na podstawie Poczdamu. Nie mówiąc o tym, że Niemcy od lat 70., kiedy z Polski szła migracja do Niemiec w ramach łączenia rodzin, prowadzili dokumentację tego, co te setki tysięcy nowych obywateli RFN zostawiły w Polsce - podsumowuje.