Rozejrzyjmy się dookoła. W grudniu wybory parlamentarne w Wielkiej Brytanii wygrali konserwatyści. A przecież jeszcze jakiś czas temu zdawało się, że ich czas dobiegł końca. U władzy są przecież od 2010 r. i zaordynowali Brytyjczykom niszczącą politykę cięcia wydatków publicznych. A później wypuścili z butelki dżina brexitu, czego następnie sami srodze się przestraszyli. Zdołali jednak wygrać wybory w porywającym stylu. Spójrzmy więc nieco bliżej. Zajrzyjmy pod stare partyjne etykietki, na których widać odciski palców wszystkich torysowskich poprzedników. Co jest w środku?
Powiadali: "rząd nie rozwiązuje problemów. Rząd JEST problemem". Albo "rynek zawsze znajdzie najlepsze rozwiązanie. Byle tylko mu w tym nie przeszkadzać". Gdzie się podziali libertarianie, których kiedyś tak pełno było w debacie ekonomicznej? Wyginęli? Przytłoczył ich bezmiar sukcesu osiągniętego w czasach Reagana, Clintona oraz Thatcher i Balcerowicza? A może stało się coś jeszcze innego. Może po prostu… zmienili zdanie.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama