Każdy mógł się wygadać, każdy miał swoją chwilę - przed kamerami i przed premierem. I choć w pierwszych komentarzach przedstawiciele związków lekarskich podkreślają swój sceptycyzm wobec efektów spotkania, to było ono wyraźnym sukcesem premiera Tuska. Pękł nadmuchany balon emocji, upadł zarzut, że władza znów nie chce rozmawiać.
Daje to szanse na przynajmniej kilka tygodni względnego spokoju. Stan podgorączkowy pewnie nie zniknie, ale oddala się ryzyko zawału. Środowiska pracowników ochrony zdrowia dostały jasny komunikat: rząd przyznaje, że potrzebuje jeszcze czasu na dopracowanie oferty reform. Obiecuje słuchać uwag. I pamięta, że te kilka tygodni to najwięcej na co może liczyć.
Nie są to wprawdzie żadne cuda, ale poważna szansa na wyjście z klinczu. Tym bardziej że szef rządu mówił wczoraj wyjątkowo szczerze: podobnie jak poprzednicy nie ma gotowego kompletu ustaw reformujących ochronę zdrowia i nie ma jeszcze w budżecie pieniędzy na radykalne podwyżki dla lekarzy, pielęgniarek i ratowników medycznych. Obie strony zaczynają więc rozmowę od początku. W sumie dobra wiadomość.