Początek lata 2006 r. Sławna pisarka, której sztuki nie schodzą z afiszów w Paryżu, Londynie, Nowym Jorku, a także w Warszawie, zakłada krótką seksowną sukienkę i idzie na spotkanie z ministrem spraw wewnętrznych Nicolasem Sarkozym. Niebawem Sarkozy ma ogłosić swoją kandydaturę w wyborach prezydenckich. Ale jako „żelazny minister spraw wewnętrznych” już jest prawdziwą gwiazdą. Pisarka mówi, że chciałaby napisać o nim książkę. Sarkozy zgadza się. Dla Rezy zaczyna się fascynujący rok „w karawanie” przyszłego prezydenta. Jeździ z nim po francuskich miasteczkach. Odwiedza Algierię, Berlin, prezydenta Busha, Tony’ego Blaira. Siedzi w garderobie, gdzie Sarkozy maluje się do występów w telewizji. Widzi, jak powstają jego przemówienia. Poznaje jego doradców. Można się więc spodziewać, że powstanie drobiazgowy dziennik kampanii z błyskotliwą analizą mechanizmów polityki? Nic z tych rzeczy. Reza oznajmiła z godnością, że nie interesuje jej to, więc w jej książce brak jakiejkolwiek analizy spraw politycznych.

Reklama

A może napisała coś ciekawego o życiu prywatnym prezydenta? Poznała przecież Cecilię, która opuściwszy Sarkozy’ego w 2005 r. dla innego mężczyzny, właśnie wracała, żeby pomóc mu w kampanii. Poznała jego dzieci. A może zaobserwowała też inne kobiety? Przed powrotem Cecilii Sarkozy był przecież w związku z niejaką Anne Fuldą, dziennikarką „Le Figaro”. Może więc subtelna pisarka Reza zobaczyła dramat rozstania z kochanką i powrotu żony? Opisała beznadziejną miłość Sarkozy’ego do Cecilii, trwającą ponoć do dzisiaj? Pomyślmy, co by z takich miłosnych burz zrobił Dumas albo Stendhal. Ale nie Reza. To pisarka zbyt dyskretna, by zniżać się do bulwarowych plotek.

No dobrze. A więc może jakieś rewelacje na temat rodziny, z której się wywodzi Sarkozy? Jakieś pikantne freudyzmy: relacja z matką i ojcem, dziecinne traumy i neurozy, i opis ich przejawiania się w dorosłym życiu? I to nie. „Reza w ogóle nie zanalizowała psychiki Sarkozy’ego. Nie zauważyła nawet podstawowej cechy jego osobowości: że jest to przede wszystkim człowiek, który boi się panicznie ciszy i samotności” – twierdzi nasz paryski informator, który otarł się o prezydenta. Efekt jest taki, że po lekturze ciągle nie mamy pojęcia, kim jest Sarkozy.

No, ale poświęciwszy ciekawy temat, może Reza przynajmniej napisała książkę wybitną pod względem artystycznym? Nie przeanalizowała Sarkozy’ego, ale przeanalizowała swoją własną duszę. I może ta dusza, jako dusza wielkiej pisarki, okaże się głęboka i porywająca? Nic nie dostrzegła w świecie zewnętrznym, ale ten brak spostrzeżeń zapisała brawurowym, finezyjnym stylem? Cóż, można starać się wmówić czytelnikom, że opis w rodzaju: „Patrzy na tę kartkę, trzymając ją w lewej ręce. Nie mówi nic i jego twarz nic nie zdradza. Patrzy przez okno na cienie śmigieł. Kładzie dłoń na czole i zamyka oczy”, jest wstrząsająco nowatorski, zaś następująca po nim jako puenta myśl: „Zazdroszczę mu tej łatwości wyłączenia się”, to błyskotliwa i głęboka autorefleksja. Że wystarczy urwać myśl albo napisać ją w postaci równoważnika zdania, żeby uprawiać poezję, i że dwa cytaty z Borgesa i Thomasa Bernharda automatycznie gwarantują głębię intelektualną. Krótko mówiąc, można udawać, że obiekt literacki nieposiadający żadnych walorów łatwych do identyfikacji, takich jak na przykład interesująca treść, odkrywcze fakty czy błyskotliwe analizy, jest utworem o wielkich walorach artystycznych. W końcu kto to sprawdzi?

Reklama

Ale, niestety, tym razem sprawdzono. Reza uprawia pisarstwo dość typowe dla współczesnej literatury francuskiej, polegające na byle jakim notowaniu nieciekawych impresji z pobożnym życzeniem, że czytelnik, zaszantażowany banalnością i niedbałością, uzna je za wielką literaturę. Ale tym razem się przeliczyła. Mimo świetnych zabiegów promocyjnych jej wydawcy, który miesiącami podgrzewał atmosferę wokół książki, trzymając kolejne fragmenty w ścisłej tajemnicy, mimo nazwiska autorki i bohatera, Reza została częściowo wyśmiana.

Bo gołym okiem widać, że cała książka to zbiór mętnych impresji na temat kroju garnituru Sarkozy’ego, jego zmęczonej twarzy, jego kolacyjek. Notując bezrefleksyjnie wszystko, co Sarkozy’emu ślina przyniosła na język, opisując go, jak macha do tłumów, jak zasypia zmęczony w samolocie, w drodze na jakieś spotkanie wagi państwowej, Reza wychodzi na prowincjonalną gąskę, zachwycającą się wielkim gwiazdorem. Jaka szkoda, że z Sarkozym nie jeździła raczej jakaś dziennikarka bez artystycznego ego, a za to z otwartymi oczami. Wielu francuskich krytyków i publicystów dostrzegło te słabości książki zapowiadanej jako hit sezonu.

Zauważono też wątpliwy kontekst polityczny przedsięwzięcia. – Jej wypracowanie było bardzo na rękę Sarkozy’emu – powiedział mi francuski dziennikarz Denis Demonpion, współautor książki o Cecilii Sarkozy („Cecilia. La face cachee de l’ex-premiere dame” / Cecilia. Ukryte oblicze byłej pierwszej damy), która właśnie ukazała się we Francji. – Sarkozy jest cwany. Zgodził się na Rezę dlatego, że to pisarka kojarzona z lewicą. W ten sposób wkradał się w łaski swoich wrogów. A ona dała się wykorzystać. W dodatku pozwoliła się ocenzurować – bo jeśli nie napisała ani słowa o Cecilii, to nie dlatego, że nie chciała, ale dlatego, że Cecilia na to nie pozwoliła. Przedsięwzięcie Rezy to we Francji ewenement.

Reklama

Faktycznie. Owszem relacje pomiędzy politykami a pisarzami często bywają tu dobre i pełne szacunku – inaczej niż w Polsce, gdzie trudno sobie dziś wyobrazić pisarza mówiącego o jakimkolwiek polityku inaczej niż „głupek” i „prostak”. We Francji prezydenci i ministrowie bywali ludźmi wykształconymi humanistycznie. Mitterand przyjmował u siebie sławnych pisarzy: Michela Tourniera i Juliana Gracqa. A jednak nie zdarzyło się dotąd, żeby pisarz śledził z tak bliska kampanię wyborczą i wydał o niej powieść w czasie prezydentury bohatera. – Owszem Jean d’Ormesson napisał książkę o Mitterandzie, ale opublikował ją już po skończonej kadencji. Była to zresztą rzecz w znacznej mierze krytyczna, bo d’Ormesson ma poglądy prawicowe – wspomina Demonpion. Francja miała też wielu pisarzy zaangażowanych w politykę: Mauriac, Camus, Sartre i masa innych. Ale ich zaangażowanie było ideowo i intelektualne, walczyli piórem, dyskutowali, przeprowadzali analizy. Camus pisał artykuły polityczne w piśmie „Combat” i przeciwstawiał się wojnie w Algierii. Mauriac napisał biografię de Gaulle’a i słynne felietony w „Le Figaro litteraire”. Andre Malraux sam był ministrem. Sartre, któremu oczywiście wiele można zarzucić, prowadził własną politykę. – Takie podlizywanie się to coś nowego – mówi Demonpion.

Otwierając książkę Rezy, dużo sobie obiecywałam. Myślałam: gdyby tak u nas, powiedzmy, Olga Tokarczuk napisała o Jarosławie Kaczyńskim uduchowioną książkę z wątkami New Age’u. Gdyby Stefan Chwin przeanalizował życie posła Pęczaka i u tego wulgarnego miłośnika mercedesów odkrył ducha dziejów. Gdyby Manuela Gretkowska wydobyła subtelny erotyzm z premiera Oleksego albo posła Kalisza, a Kuczok opisał podwórko Tuska, tropiąc na nim systemy społecznej opresji właściwie dla polskiego patriarchatu. I nie wolno by do tego pisania dopuścić satyryków i ironistów: Pilcha, Głowackiego czy Masłowskiej. Nie – chodziłoby o to, żeby ktoś potraktował tych ludzi poważnie. Ale przeczytawszy Rezę, pomyślałam sobie: może jednak nie. Może jednak mariaż literatury z polityką to nie jest dobry pomysł. Może jednak dziennikarze robią tu lepszą robotę. W końcu Demonpion, złapany przeze mnie na komórkę w drodze na lunch, przedzierający się przez paryską ulicę zapchaną strajkującymi (Sarkozy z uwielbianego neo-Napoleona zamienił się ostatnio w szybkim tempie w najbardziej znienawidzonego polityka Francji) przez dziesięć minut opowiedział mi o prezydencie Francuzów rzeczy sto razy ciekawsze niż to, co można wycisnąć z całej książki Rezy.

Ale potem pomyślałam: nie tak szybko. Bo co by z takiego tematu zrobił Dumas, co by zrobił Stendhal albo Tołstoj? Żaden z nich nie wypuściłby na prasy drukarskie takiego bełkotu jak Reza. A więc może to nie problem styku polityki i literatury, tylko najzwyczajniej w świecie problem literatury. Złej literatury. Yasmina Reza – wielka pisarka. Może trzeba przebić ten balonik?