Premier Mateusz Morawiecki poprosił w czwartek Sejm o wotum zaufania dla rządu. Prof. Chwedoruk z Uniwersytetu Warszawskiego podkreślił w rozmowie z PAP, że pierwszy naturalny kontekst tego wniosku wiąże się z trwającą kampanią wyborczą przed wyborami prezydenckimi.

Reklama

Wskazał, że jednym z niekwestionowanych atutów Zjednoczonej Prawicy była w ostatnich latach umiejętność konsolidacji, co kontrastowało z doświadczeniami prawicy z lat 90. XX wieku.

Ten wielki atut na początku pandemii, gdy ludzie naturalnie zwracali się ku władzy, zaczął nabierać nowego wymiaru. Niespodziewanie w apogeum społecznej popularności zostało to zakwestionowane przez deregulację Jarosława Gowina na tle majowego terminu wyborów. To doprowadziło do tego, że efekt konsolidacji zaczął topnieć szybciej, niż mógł. Wniosek o wotum zaufania ma ten trend odwrócić - podkreślił politolog.

W ocenie eksperta czysto wewnętrznym motywem związanym z tym wnioskiem w ramach obozu Zjednoczonej Prawicy jest chęć pokazania przez PiS Jarosławowi Gowinowi, że ma dziś — na kilka tygodni przed wyborami — znacznie mniejsze pole manewru niż w kwietniu czy maju.

Reklama

Trzeba mu więc to pokazać. Wejście do gry Rafała Trzaskowskiego osłabiło Władysława Kosiniaka-Kamysza i nie ma teraz mowy o poważnych rozmowach o sile politycznej od PSL, przez Kukiza i gowinowców — pomiędzy PiS i PO - wskazał prof. Chwedoruk.

Ten wniosek jego zdaniem ma uzmysłowić Gowinowi także to, że przynajmniej przez najbliższe tygodnie Zjednoczona Prawica musi demonstrować jedność.

Reklama

Z drugiej strony rewitalizacja efektu bipolarności jest w ocenie politologa z UW także na rękę Koalicji Obywatelskiej.

Wystarczy popatrzeć na wyniki i spadki sondażowe Kosiniaka-Kamysza, Szymona Hołowni i Roberta Biedronia. Gdy bipolarność wzrasta, rośnie siła PO czy szerzej KO. Gdy bipolarność słabnie, to dla nich gorzej. PO wyciągnęła wnioski z wyborów do europarlamentu i Koalicji Europejskiej, gdy beneficjentami po rozpadzie tego projektu w wyborach parlamentarnych na jesieni stały się PSL i SLD, a nie oni sami. Dlatego postawili teraz świadomie na bardziej wyrazistego Rafała Trzaskowskiego, niż eksponowanie bardziej umiarkowanej Małgorzaty Kidawy-Błońskiej - powiedział prof. Chwedoruk.

Zauważył, że obie największe siły polityczne czerpnią korzyści związane z jasno i mocno zarysowaną osią sporu.