O tym, jak funkcjonuje Państwowa Inspekcja Sanitarna, nazywana potocznie sanepidem, fachowcy wiedzą od dawna. To jedna z najbardziej zacofanych instytucji w Polsce. Jej działanie niewiele różni się od przeciętnego urzędu z lat 90. Instytucja, która do tej pory kontrolowała, czy kotlety wydawane na stołówkach są świeże, nagle stanęła na pierwszej linii frontu, gdy przyszła do nas epidemia. Nie trzeba być wybitnym analitykiem, by dostrzec, że to się nie mogło udać. Powód niewydolności sanepidu był i jest nadal dość prozaiczny: mało pieniędzy.
W ostatnich dniach ze stanowiska szefa instytucji ustąpił prof. Jarosław Pinkas. Oficjalnie z powodów zdrowotnych. Choć jak powiedziała mi osoba zorientowana w polityczno-urzędniczym świecie, jeśli ktoś chciałby wysłać profesorowi kartkę z życzeniami powrotu do zdrowia, to lepiej zaoszczędzić na znaczku.
Tak się nie da
Reklama
Reklama