DGP: Od początku rosyjskiej inwazji świat z podziwem, ale też zaskoczeniem śledzi, jak dzielnie Ukraińcy bronią swojego kraju. A czy panią w minionym roku coś zaskoczyło?
Olga Onuch: Nie. Jako politolog od ponad 18 lat prowadzę badania na temat mobilizacji Ukraińców - masowych protestów, aktywizmu, udziału w wyborach. Wiedziałam, że to naród, który będzie twardo walczył, i że Rosja nie złamie jego obrony. Może jedna rzecz mnie zaskoczyła, a wręcz zszokowała na krótko przez wszczęciem przez Putina wojny na pełną skalę. Kiedy w styczniu i w lutym rozmawiałam z politykami z Wielkiej Brytanii, Ameryki, Francji czy nawet Polski, nie wierzyli, że Ukraińcy będą się organizować, że przeciwstawią się rosyjskiej agresji. Nie wiem, czy nie chcieli, czy nie mogli w to uwierzyć, ale ich reakcja była dla mnie zdumiewająca. A także bolesna. Najciekawsze jest to, że przedstawialiśmy im dane, analizy statystyczne, wyniki prowadzonych latami badań. Tłumaczyliśmy, że Ukraińcy mają dziś bardzo silną więź z państwem i poczucie odpowiedzialności obywatelskiej. Pokazywaliśmy, jak zmieniło się nastawienie ludzi w takich miejscach jak Charków, Donieck, Zaporoże i że w przypadku inwazji oni będą pierwsi do obrony kraju. Mówiliśmy, że partyzanckie oddziały zwykłych obywateli działają na okupowanych terytoriach od samego początku rosyjskiej agresji. Że Ukraińcy nie tylko mają bardzo długą historię walki o niezależność - z Rosją, z kolonializmem - lecz także że po prostu nie mają wyboru.
I nic?
Nie przekonaliśmy ich. Dziś już wiemy, jak potoczyła się historia. Jestem Ukrainką z Polski. Przez długie lata starałam się tłumaczyć znajomym Polakom, jacy są Ukraińcy. I nie zawsze było to łatwe. Tym większe wrażenie zrobiło na mnie to, jak Polacy zaangażowali się we wspieranie Ukrainy.
Zdziwiła panią taka reakcja?
Może nie zdziwiła… Ale było to dla mnie pokrzepiające i niespodziewane. Ukraińcy z Polski mają różne trudne historie rodzinne. Zdarzało się, że spotykali się z nieprzyjemnym traktowaniem. Sama nieraz usłyszałam od Polaków, że nie powinnam nazywać siebie Ukrainką. Oczywiście było wiadomo, że Polska okaże solidarność bliskiemu sąsiadowi i będzie gotowa do udzielenia pomocy, ale to było bardzo wzruszające zobaczyć, jak ludzie otworzyli swoje domy dla Ukraińców, jaki niesamowity wysiłek włożyli w pomoc.
Na początku inwazji rozmawiałam na granicy z okolicznymi mieszkańcami, którzy zerwali się do pomocy uchodźcom. Byli i tacy, którzy przyznawali, że ich przodkowie doznali krzywd od Ukraińców, ale jest wojna i teraz to się nie liczy.
Nie ma powrotu do tego, co było. To jeszcze jedna ciekawa pomyłka Putina. Pamiętajmy, że już na początku 2022 r. Rosja prowadziła operacje dezinformacyjne, które miały na celu podzielenie Ukraińców i Polaków. Zresztą ciągle je prowadzi. Nie udało się.