Milczenie z domieszką zakłopotania. Tak można określić reakcję prominentnych przedstawicieli jednej z ważnych gałęzi polskiej gospodarki na bardzo proste w gruncie rzeczy pytania zadane podczas jednej z debat "WSJ Polska". Jaki panowie mieli plan B na czas dekoniunktury? Czy panowie dopuszczali myśl, że gospodarka przestanie się kręcić? Czy nie popełnili panowie błędu, spodziewając się tylko wzrostów - zysków, obrotów, zarobków?
Tak, błąd popełnił cały świat. Dopiero teraz publicyści odgrzebują najróżniejsze postaci - ekonomistów, biznesmenów - którzy wieszczyli kryzys od dawna, a teraz na załamaniu światowej gospodarki potrafią czasem nieźle zarobić. Można im pogratulować przenikliwości, warto jednak pamiętać, że jeszcze dwa lata temu uchodzili, przynajmniej w części, za nieszkodliwych wariatów. Wówczas w powszechnym przekonaniu gospodarka miała się kręcić, tak jak obecnie według większości prognoz ma się zapadać. I dzisiaj też łatwo popełnić błędy. Oczywiście nie w ofensywie, lecz w defensywie. Cięcia kosztów, redukcje zatrudnienia, owszem, bardzo często są przykrą koniecznością. Ale warto pamiętać o planie B, tym razem na moment powrotu koniunktury. Oszczędzając na oślep, łatwo wypaść z rynku, trudniej na niego wrócić, nie mając chociażby wyszkolonych rąk do pracy.
Dlatego tak bardzo podoba mi się postawa dużej części polskiego biznesu. Owszem, idą ciężkie czasy, ale nie wpadajmy w panikę. Jan Wejchert z ITI mówił na tych łamach o tym, że chce wzmocnić firmę podczas kryzysu. Inwestor Roman Karkosik o okazjach do tanich zakupów na giełdzie, Maciej Witucki, szef TP, o szansach, jakie daje kryzys, podobnie dzisiaj - Irena Eris. Banki - jak wynika z sondażu "WSJ Polska" - nie zamierzają ograniczyć swoich akcji promocyjnych i w tym roku wydadzą naprawdę duże pieniądze na reklamę. Podobnie firmy telekomunikacyjne. Cel jest jeden: nawet w momencie spowolnienia gospodarki nie pozwolić sobie na utratę rynku.
Oczywiście to wszystko dotyczy firm zdrowych, dobrze zarządzanych, mających własne rezerwy bądź inny bezcenny kapitał w tych czasach - zaufanie banków. Gdyż w okresie ekonomicznego szoku nikt nie uwierzy w plany, wielkie wizje i najbardziej szumne obietnice. Jak to parę tygodni temu celnie nazwał na swojej okładce szacowny brytyjski "The Economist": "All you need is cash". Wszystko, czego potrzebujesz, to gotówka.