Gigantyczna kwota ponad 11 mld euro, którą Polska otrzymała na inwestycje w ludzi, m.in. szkolenia dla bezrobotnych, to łatwe pieniądze i powinny trafić do najbardziej potrzebujących. Często tak się nie dzieje. I to nie tylko ze względu na nieuczciwość dzielących je urzędników. Problem tkwi w samej konstrukcji PO KL.
Firmy, które go realizują, też są zachęcane do kombinowania. Największym błędem tego programu jest założenie, że na szkoleniach z pieniędzy UE nie można zarabiać. Ich realizatorzy głowią się więc, jak nie wykazując zysku, jednak go osiągnąć. Firma szkoleniowa może na przykład dogadać się ze znajomym podwykonawcą, umówić się na zawyżenie kosztów, a potem podzielić się z nim osiągniętą w ten sposób nadwyżką.
Aż się prosi, aby naprawić ten błąd w kolejnej perspektywie finansowej UE. Obecny system realizowania projektów jest sztuczny. Trzeba więc pozwolić firmom zarabiać. A w zamian więcej od nich wymagać.
Komisja dała pierwszy dowód na to, że nie boi się bardziej rynkowego podejścia. Zamiast dawać pieniądze na zakładanie firm, chce je im pożyczać, bo w ten sposób wydadzą je one w sposób bardziej przemyślany. Teraz czas przyznać, że istotą przedsiębiorczości jest osiąganie zysku.