Rosół przyznał jednak, że 26 czerwca 2009 r. wysłał do wiceministra skarbu Adama Leszkiewicza maila w sprawie Magdaleny Sobiesiak, w którym użył sformułowania "rekomendacja". Zapewnił jednak, że nie chodziło mu o rekomendacje sensu strice, czy jakieś polecenie, ale raczej o konsultacje, czy ma ona szanse w konkursie na to stanowisko.

Reklama

"Nikt mi nie kazał napisać takiego maila. Minister Drzewiecki o tym mailu nie wiedział. (...) Intencją maila było zapytanie, czy ta osoba ma odpowiednie kwalifikacje, żeby ubiegać się o stanowisko w zarządzie TS, ponieważ wcześniej rozmawialiśmy o tym, że będą dokonywane zmiany" - powiedział śledczym Rosół.

Wcześniej Bartosz Arłukowicz (Lewica) pytał świadka, czy napisał do Leszkiewicza maila o treści: "W załączeniu przesyłam cv osoby rekomendowanej przez ministerstwo sportu i turystyki do zarządu TS. Napisz proszę w jakim terminie może nastąpić wybór".

Rosół poprosił, by Arłukowicz okazał mu ten dokument, ale poseł powiedział, że nie ma dokumentu tylko publikacje prasowe. Wówczas Rosół stwierdził, że nie będzie się ustosunkowywać do publikacji medialnych.

Ostatecznie Rosół stwierdził, że nawet jeśli napisał maila o takiej treści, to później wyjaśnił Leszkiewiczowi, że to nie jest rekomendacja, tylko zapytanie, czy ta osoba ma odpowiednie kwalifikacje. "Ani minister Leszkiewicz nie potraktował tego jako rekomendacji, ani ja tego nie traktowałem jako rekomendacji. Po prostu wysłałem maila" - mówił.

Reklama

czytaj dalej



Reklama

Wyjaśnił, że zrobił to, ponieważ z jednej strony wiedział, że Magdalena Sobiesiak szuka pracy, a z drugiej strony Leszkiewicz mówił mu o konkursie na członka zarządu TS. Rosół dodał, że Leszkiewicz prosił go, by powiedział mu, jeśli "będzie wiedział o kimś, kto ma dobre papiery".

Arłukowicz dopytywał Rosoła, ile wysłał maili "z rekomendacjami osób prywatnych na stanowiska w spółkach skarbu państwa do różnych innych instytucji". "Ani jednego maila" - zapewnił.

Po tych wyjaśnieniach Beata Kempa (PiS) złożyła wniosek o okazanie świadkowi dokumentu z treścią maila do Leszkiewicza, który jak się okazało jest w posiadaniu komisji, ale został utajniony przez prokuraturę. Po półgodzinnej przerwie śledczy uzyskali od prokuratury informację, że mogą okazać Rosołowi dokument pod warunkiem, że odbędzie się to w miejscu jego przechowywania.

Gdy to się stało, Rosół zaczął się tłumaczyć z użytego przez siebie słowa "rekomenduję". Mówił, że według słownika języka polskiego jest to "wystawienie komuś pochlebnego świadectwa" i on to tak rozumie. Choć jak sam powiedział, nie powinien był używać tego słowa.

Bartosz Arłukowicz zaczął dociekać, dlaczego akurat CV Magdaleny Sobiesiak Rosół zdecydował się przesłać do wiceministra Adama Leszkiewicza, skoro bezrobotnych w Polsce są tysiące. "Wiem, bo te parę tysięcy ludzi pisało do mnie maile. Namierzyli mnie np. przez Naszą-Klasę koledzy z podstawówki, z Zabrza" - mówił Rosół. Dodał, że Leszkiewicz dzwonił do niego z pytaniem, czy zna osobę o odpowiednich kwalifikacjach. "A nie wszyscy moi znajomi takie mają" - rzucił Rosół.

Były asystent ministra Drzewieckiego przyznał, że jest na "ty" z Ryszardem Sobiesiakiem, który dzwonił do niego z pytaniem, czy ma informację o jakichś konkursach, bo jego córka chce zmienić pracę.