Dlatego gromkie "Lech Kaczyński!" na ostatnim kongresie PiS, to nie tyle efekt aprobaty dla tej kandydatury, "ile raczej efekt zrozumienia, że przyszłość wielu posłów PiS jest bezpośrednio zależna od jego sukcesu" - pisze "Rzeczpospolita.
"Będę ze wszystkich sił angażowała się w kampanię Lecha Kaczyńskiego. Nie ma lepszego kandydata" - mówi posłanka PiS Iwona Arent. Tak samo mówią inni posłowie, ale w prywatnych rozmowach ich ton jest już inny.
"Gramy o polityczne życie. Docierają do nas na razie nieoficjalne sygnały od władz partii, że jeżeli brat prezesa nie zostanie ponownie prezydentem, to jego świta znajdzie się na naszych listach wyborczych do parlamentu. Mają dostać wszystkie <jedynki> i część <dwójek>" - mówi poseł Prawa i Sprawiedliwości z centralnej Polski.
W przypadku porażki Lecha Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich obecni posłowie PiS musieliby oddać co najmniej 40 "biorących" miejsc na listach wyborczych do Sejmu.
Przewodniczący Komitetu Wykonawczego PiS Joachim Brudziński w rozmowie z "Rzeczpospolitą" nie wykluczył, że ludzie prezydenta znajdą się na listach wyborczych PiS.
Kto mógłby trafić na listy wyborcze PiS? Wymienia się w tym kontekście nazwiska m.in. Władysława Stasiaka, Aleksandra Szczygło, Pawła Wypycha, Andrzeja Dudy, Małgorzaty Bochenek i Mariusza Kamińskiego.