Wygląda na to, że liderzy Lewicy i Demokratów już wkrótce będą musieli się tłumaczyć z oskarżeń, jakie rzucili pod adresem suki marszałka Dorna. "Mówimy Dorn, myślimy Saba" - tłumaczył dziś polityk. I dodał, że będzie bronił dobrego imienia psa przed sądem. I to w ekspresowym trybie wyborczym.
Poszło o spot radiowy Lewicy i Demokratów. Partia wykorzystała w nim informacje podane przez "Wprost" i oskarżyła należącą do Dorna sukę Sabę o to, że zeżarła meble w rządowym mieszkaniu. Marszałek wytknął dziś LiD, że tygodnik sprostował już te informacje i przyznał, że Saba żadnych mebli nie zniszczyła. Teraz tego samego chce od Lewicy i Demokratów. "Jak komitet podał nieprawdziwą informację, to niech ją teraz odszczeka" - żąda Dorn.
Problem jest jednak w tym, że tygodnik "Wprost" - jak sam twierdzi - nie sprostował informacji o suce marszałka Dorna. "Redakcja podtrzymuje swoją informację, że pies marszałka Sejmu rzeczywiście zniszczył meble w rezydencji MSWiA" - czytamy na stronie wprost.pl.
Marszałek zastrzegł, że i tak zareagował łagodnie. "Gdyby nie to, że ten spot wyborczy został zamieszczony w dniu dzisiejszym, czyli w Światowym Dniu Zwierząt, powiedziałbym, że komitet LiD zszedł na psy. Ale byłaby to obraza dla wszystkich psów" - ironizował Dorn.