"Którzy z rządzących mogą powiedzieć, że zarobili ciężką pracą pieniądze, a następnie podzielili się nimi z potrzebującymi?" - pytał na konferencji prasowej Tusk. A oskarżenia PiS o wzięcie pieniędzy przeznaczonych na cele charytatywne określił jako paskudne i przygotowane z najgorszą wolą.

Reklama

"Założyłem fundację, która miała dwa cele: wydawać książki o Gdańsku i część zarobionych w ten sposób pieniędzy, pod warunkiem, że ktoś te książki kupi, przekazać na dzieci mieszkające w Gdańsku, a będące z różnych powodów w trudnej sytuacji" - tłumaczył na konferencji prasowej lider Platformy.

Tusk zapewniał, że ten cel udało mu się zrealizować. Dodał, że był współautorem i wydawcą książek wydanych w grubo ponad 100-tysięcznym nakładzie. "Kilka osób miało dzięki temu pracę, a 300 tysięcy złotych trafiło z tego dla dzieci" - przekonuje.

Lider PO wyraził też nadzieję, że nikt nie da wiary w ataki na jego osobę. Podkreślił, że jego współpracownicy w Gdańsku udostępnili całą dokumentację na temat działalności fundacji.

"Propagandyści nie mieli innego pomysłu, aby przykryć oczywisty smród, jaki wisi nad uwłaszczeniowymi działaniami tego środowiska" - mówił poirytowany Tusk. Polityk uznał, że zarzuty PiS to odpowiedź na oskarżenia Platformy o nieprawidłowości w Fundacji Prasowej Solidarność.

W swoim raporcie PO twierdzi, że mogły przy przejmowaniu przez Fundację Prasową Solidarność części majątku likwidowanej RSW "Prasa-Książka-Ruch" doszło do złamania prawa. Zarzuca też Jarosławowi Kaczyńskiemu i jego współpracownikom "uwłaszczenie się na majątku Skarbu Państwa".

Chodzi m.in. o uzyskanie od Skarbu Państwa - bez przetargu - prawa wieczystego użytkowania gruntów w Warszawie. Platforma twierdzi też, że fundacja uzyskała nieodpłatnie prawa własności do budynków postawionych na jednej z działek w stolicy.