Funkcjonariusz CBA używał fałszywej tożsamości. Przedstawiał się jako Tomasz Piotrowski. Pojawił się na kursie z prawa handlowego, w którym uczestniczyło trzech posłów PO oraz kilka osób związanych z Samoobroną. Udawał menedżera dużej austriackiej korporacji zainteresowanej wejściem na polski rynek nieruchomości.

"Mówił, że jest z Katowic. Akurat stamtąd nie było nikogo na kursie. Dziś myślę, że w CBA wiedziano o tym doskonale" - mówi jeden z uczestników zajęć. Zastrzega swoją anonimowość.

Piotrowskiego wszyscy określają podobnie: około 30 lat, przystojny, świetnie i drogo ubrany. W połowie września nasz dziennikarz poznał go osobiście na jednym ze spotkań w warszawskim lokalu Sofa. Reporter chciał porozmawiać z posłanką o możliwości skontaktowania redakcji z rodzinami czekających wtedy na eksmisję byłych betanek. Sawicka miała wśród nich cioteczną siostrę. Jako reprezentantka rodzin betanek spotykała się na rozmowach o ich sytuacji z szefami MSWiA - najpierw Januszem Kaczmarkiem, później Władysławem Stasiakiem. Parę minut po tym, jak usiedliśmy przy stoliku, do restauracji wszedł przystojny, ciemny blondyn w eleganckim garniturze. Zachowywał się jak jej bliski znajomy.

"Poznaj, to jest mój współpracownik Tomasz" - powiedziała posłanka, przedstawiając mężczyznę. Na prośbę posłanki nie usiadł przy stole. Przyciągał wzrok kobiet obecnych w restauracji.

Sawicka po wybuchu skandalu nie chciała oficjalnie wypowiadać się na temat akcji CBA, ale przyznała nam potem w rozmowie telefonicznej, że Piotrowskiego poznała w styczniu tego roku na kursie szkolącym członków rad nadzorczych Skarbu Państwa. Organizowała je jedna z popularnych firm consultingowych Bastion Consulting Group. Uczestniczył w nim m.in. inny poseł PO Wojciech Picheta. To on omawiał szczegóły innej transakcji z posłanką na nagraniu ujawnionym przez szefa CBA Mariusza Kamińskiego. Dziś mówi: "Wcale bym się nie zdziwił, gdyby było to polityczne polowanie na PO. Wybrali sobie najsłabszą charakterologicznie osobę i zaczęli działać" - mówi poseł. Zaznacza, że z żadną korupcją nie ma nic wspólnego i jest tylko ofiarą politycznej akcji służb. Od swojego udziału w prowokacji odżegnuje się szef firmy prowadzącej szkolenia.

"Nasi pracownicy dzwonili do najróżniejszych biur poselskich wszystkich ugrupowań politycznych oraz spółek prawa handlowego i oferowali nasze kursy" - mówi Krzysztof Zuber, prezes firmy. Jednak w kursie wzięli udział jedynie parlamentarzyści PO, osoby związane z Samoobroną oraz zwykli przedsiębiorcy. Nie było nikogo powiązanego z Prawem i Sprawiedliwością. Jeden z przedsiębiorców wspomina: "Tomasz Piotrowski nie był zainteresowany wykładami. Egzamin poszedł mu zresztą fatalnie. Od początku był za to zainteresowany posłankami".

Tę obserwację potwierdza inny nasz rozmówca: "Sprawiał wrażenie macho, taki trzydziestolatek, ciemna karnacja z dłuższymi wyżelowanymi włosami. Modnie ubrany w obcisłe ciuchy. Obnosił się bogactwem, widziałem u niego złoty łańcuch oraz taką samą złotą bransoletkę. Mówił, że jeździ jakimś najnowszym modelem mercedesa i że pracuje dla firmy zagranicznej".

Jedna z uczestniczek zajęć potwierdza zainteresowanie Piotrowskiego Beatą Sawicką: "Byliśmy na obiedzie. Pojawił się alkohol. Namawiał ją do picia, zostali sami, gdy reszta postanowiła skończyć wieczór". Agenta pamięta także inna uczestnicząca w kursie posłanka: "Pamiętam tych ludzi, ale oni trzymali się w swoim gronie. Ja jestem starsza i wolałam iść spać" - mówi Bożenna Bukiewicz, posłanka Platformy.

Potwierdza plotki, które o Sawickiej chodziły po Sejmie. Jej znajomi przyznają, że bardzo często umawiała się na spotkania późnym wieczorem, lubiła towarzystwo mężczyzn i cieszyła się ich zainteresowaniem. Według informacji DZIENNIKA przynajmniej w kilku takich spotkaniach uczestniczyła Sawicka w czasie odbywających się w weekendy kursów.

Według Bukiewicz towarzyszyła jej druga uczestniczka kursu z PO - Ewa Wanda Wolak. Gdy we wtorek próbowaliśmy ją spytać o te spotkania, zareagowała bardzo nerwowo. "Nie znam żadnych agentów CBA, proszę mi nic nie insynuować!" - krzyknęła posłanka do słuchawki i skończyła rozmowę. Samo CBA zdecydowanie wczoraj zaprzeczyło, aby ich agent nawiązał intymne stosunki z Sawicką.

"Taka relacja nie może mieć miejsca. W ten sposób nie trudno byłoby profesjonaliście namówić kobietę do wzięcia udziału w zabójstwie, nie tylko korupcji. Sąd będzie musiał dokładnie rozważyć całą operację" - uważa generał Adam Rapacki, twórca policyjnego Centralnego Biura Śledczego.





























Reklama