Marszałek tłumaczył, dlaczego Ewa Sowińska zdecydowała się jednak w końcu porzucić fotel rzecznika praw dziecka. Według niego, sprawa jej odejścia była i tak przesądzona, bo złożone w tej sprawie wnioski w Sejmie miały wystarczające poparcie. W dodatku głosowanie nad dalszym losem Sowińskiej musiałoby być poprzedzone debatą, a ona nie byłaby dla niej przyjemna. Zdaniem Komorowskiego, to wszystko oraz jego dwa spotkania z Sowińską doprowadziły do jej dymisji.
To tak naprawdę zaskoczenie, bo jeszcze kilka dni temu Ewa Sowińska straszyła, że pozwie do sądu posłów, którzy domagają się jej odwołania. Rzecznik praw dziecka i broniący jej PiS argumentowali, że bardzo złym zwyczajem byłoby przerwanie jej urzędowania w połowie kadencji.
Opozycja jednak nie mogła jej zapomnieć, że w jednym z wywiadów obiecała sprawdzić, czy teletubiś Tinky-Winky jest gejem, bo nosi damską torebkę. Dzięki temu pomysłowi Sowińska zajęła trzecie miejsce w zestawieniu idiotów roku jednego z publicystów opiniotwórczej amerykańskiej gazety "Washington Post".
To jednak nie wszystkie jej plany i działania, które budziły zdziwienie, a czasami nawet zażenowanie. Ewa Sowińska jako rzecznik praw dziecka wysłała list do papieża Benedykta XVI, broniąc jak lwica arcybiskupa Stanisława Wielgusa oskarżonego o współpracę z komunistyczną bezpieką.
Rzecznik zaproponowała też, by rejestrować w urzędach związki nieformalne, żeby dzieciom w takich rodzinach nie działa się krzywda. A jeszcze dziś rano w Radiu ZET przekonywała, że metoda zapłodnienia "in vitro" jest nieekologiczna.
Pytana przez dziennikarzy o te swoje pomysły tłumaczyła się przekłamaniami dziennikarzy. Jednak niezwykle rzadko się z nimi spotykała. Ewa Sowińska jak ognia unikała mediów, poza Radiem Maryja i Telewizją Trwam.