Do nowych informacji w sprawie rzekomego pobicia bohaterki spotów PiS Anny Cugier-Kotki dotarli dziennikarze serwisu policyjni.pl.

"Policja nie dostała dotychczas od aktorki dokumentu z obdukcji, choć już kilka dni temu zapewniała ona, że obdukcję zrobiła" - czytamy na portalu. Kobieta nie pomogła tez w sporządzeniu portretów pamięciowych sprawców. Twierdzi, że nie zapamiętała ich wyglądu. Pamięta jednak wyzwiska, którymi ją obrzucono. Jeden z mężczyzn miał do niej powiedzieć: "Możesz mnie w d... pocałować, sprzedajna dzi... PiS-u"

Reklama

Do pobicia miało dojść, gdy aktorka wyszła do miejscowego sklepu na warszawskiej Pradze. Według aktorki, policja nie chciała przyjąć od niej zgłoszenia. Potem okazało się, że to ona nie dopełniła wszystkich formalności.

Patrol, który przyjechał na jej wezwanie zajmował się łapaniem przestępców a nie przyjmowaniem zgłoszeń o pobiciu. Aktorka powinna to zrobić sama, na komendzie policji. Nie poszła jednak na nią. W końcu to policjanci przyjechali do jej domu, żeby mogła zgłosić przestępstwo.

>>>Cugier-Kotka: Nie zostałam pobita

W ubiegłym tygodniu aktorka zaskoczyła wszystkich, gdy oświadczyła w Suprestacji, że nie została pobita. Gdy DZIENNIK i inne portale zacytowały tę wypowiedź, zagroziła oddaniem sprawy do sądu, ale tylko przeciw DZIENNIKOWI. Stwierdziła bowiem, że wyrwaliśmy jej słowa z kontekstu. Co ciekawe, umieściliśmy w sieci jej całą wypowiedź z materiału opublikowanego w Superstacji.