"Rozmiar kryzysu jest zaniżany, rząd dozuje kroki i informacje, obcina ogon po kawałku. Pewnie chce to jakoś rozmiękczyć, by to nie było takie uderzeniowe" - mówi prezydencki doradca do spraw gospodarczych Adam Glapiński.
Na spotkanie z prezydentem zaproszeni zostali niemal ci sami ministrowie co miesiąc temu. Zyta Gilowska, Marek Borowski, Grzegorz Kołodko, Jerzy Osiatyński. Zabrakło Karola Lutkowskiego, zamiast niego pojawił się Mirosław Gronicki. "Prezydent musi zapoznać się z danymi i sytuacją finansów, bo nie chce być postawiony pod ścianą przez rząd" - mówią doradcy Kaczyńskiego.
Prezydent nie poprzestanie na spotkaniach z ekonomistami i byłymi ministrami finansów. Jeszcze przed 7 lipca chce się spotkać z szefami instytucji finansowych takich jak NBP czy Komisja Nadzoru Finansowego.
Prezydenta w szczególny sposób interesuje to, co zrobi rząd, gdyby prognozy kolejny raz okazały się zbyt optymistyczne i trzeba będzie szukać dodatkowych dochodów przez podniesienie podatków. Lech Kaczyński jeszcze niedawno w Sejmie krytykował takie pomysły. "Obawiam się coraz bardziej sytuacji, w której w pewnym momencie rząd zechce ograniczyć uprawnienia pewnych grup budżetowych np. poprzez uchwalenie ustawy ograniczającej waloryzację emerytur bądź też zwiększającej stawki VAT, choćby na żywność. I będzie chciał przyprzeć prezydenta do muru, rzucając te ustawy i szantażując: albo podpiszesz, albo będzie katastrofa" - mówi w rozmowie z nami Ryszard Bugaj.
Które z prezydenckich obaw podzielają byli ministrowie finansów? Najbardziej krytykowany jest właśnie zbytni optymizm. "Nowelizacja budżetu zrobiona jest na styk, nie ma zapasu, a jest ryzyko. Z reguły dobrze jest mieć zakładki na przykład w wydatkach czy dochodach" - mówi Mirosław Gronicki.
Z kolei Marek Borowski krytykuje resortowe oszczędności. "Decyzje w sprawie cięć na 3 mld uważam za niepotrzebne dręczenie ministrów, a także osłabianie popytu wewnętrznego" - mówi.
Kolejny znak zapytania zdaniem byłych ministrów to kwestia, czy dochody zostały oszacowane właściwie. "Już się okazało, że dywidenda z PKO BP nie wpłynie w zaplanowanej wysokości, więc mamy ryzyko mniejszych dochodów" - komentuje Gronicki.
Do tego dochodzi obawa o wpływy z podatków. "To nie jest kwestia tylko ubytków w budżecie centralnym, ale też mniejszych wpływów w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, NFZ czy samorządach, a to zmusza te instytucje do zapożyczania się na rynku albo cięć w wydatkach" - dodaje Gronicki.
Chce on namówić Lecha Kaczyńskiego do tego, by nie ograniczał konsultacji do byłych ministrów finansów, ale porozmawiał też z obecnym, Jackiem Rostowskim. "Inaczej będzie to gra do jednej bramki. Jeżeli prezydent będzie podejmował decyzje w sprawie kolejnych ustaw, powinien mieć pełną informację" - tłumaczy pomysł były minister finansów.