Decyzja Hanny Gronkiewicz-Waltz wzburzyła opozycję. "To w skali roku co najmniej kilka milionów złotych" - przekonuje w rozmowie z DZIENNIKIEM Elżbieta JakubiaK z PiS, dyrektor biura Lecha Kaczyńskiego, kiedy ten był prezydentem Warszawy. Przypomina, że od czasu kiedy stołecznym ratuszem kieruje Gronkiewicz-Waltz zatrudnienie wzrosło tam o 25 proc. "W naszych czasach pracowało to 6 tys. urzędników teraz jest ich ponad 7,5 tys." - zaznacza posłanka PiS.
Jej klubowy kolega Karol Karski, poseł z Warszawy, ma wątpliwości czy gest Gronkiewicz-Waltz jest zgodny z prawem. "Nagroda ma być wyróżnieniem pracownika za jego pracę. Zaśzgodnie z tym regulaminam będzie składową pensji" - zaznacza. I przekonuje, że może to być niezgodne z ustawą o pracownikach samorządowych. "Nie jestem pewien, czy nagroda może być częścią pensji".
>>> Gronkiewicz-Waltz daje miliony urzędnikom
Hanna Gronkiewicz-Waltz już raz była ostro krytykowana za nagrody jakie przyznała swoim pracownikom. Gromy sypały się na nią nawet z szeregów jej własnej partii. W marcu prezydent stolicy wydała 58 mln złotych na nagrody. Jej zastępcy według medialnych doniesień mieli dostać nawet po 85 tys. złotych.