Syn Zdrojewskiego miał pecha. Siedział z kolegami cicho w samochodzie i wydawało mu się, że nie wzbudza podejrzeń. Ale to właśnie podejrzenia wzbudziło.

"Policjanci zainteresowali się zaparkowanym na odludziu samochodem i postanowili sprawdzić, co się tam dzieje" - opowiada rzecznik wrocławskiej komendy policji Beata Tobiasz.

Musieli poczuć podejrzany zapach, bo zdecydowali się przeszukać auto. Na podłodze za tylnym siedzeniem znaleźli skręta. Właścicielem samochodu okazał się syn Bogdana Zdrojewskiego - jak się nieoficjalnie dowiedział dziennik.pl. Postawiono mu zarzut posiadania narkotyków.



Reklama