Wymiana oskarżeń, insynuacji i ostrych zaprzeczeń trwa. Nie ma chyba takiej pory, by w jakimś radiu czy telewizji nie występował właśnie polityk z PO lub PiS obciążający przeciwnika.

Na razie prokuratura zajęła się tylko doniesieniem Kurskiego i sprawdza, czy PZU rzeczywiście nielegalnie sfinansowało kampanię prezydencką Donalda Tuska.

Według Kurskiego, PZU wykupiło za grube miliony billboardy dla kampanii "Stop wariatom drogowym". Potem się z niej wycofało, a miejsca reklamowe odsprzedało za 3 proc. ich wartości firmie public relations, związanej z synem jednego z założycieli PO, Andrzeja Olechowskiego. Firma sprzedała billboardy Platformie, czyli - jak podkreśla poseł PiS - pośrednio to wszyscy klienci PZU opłacili Tuskowi reklamę.

Po tych rewelacjach nastąpił kontratak PO. Politycy Platformy najpierw tylko zasugerowali, że cała afera dotyczy Lecha Kaczyńskiego, ale w kolejnych dniach wytoczyli cięższe działa. Wczoraj powołali się na sprawozdania finansowe z kampanii, z których wynika, że PiS zapłacił kilkakrotnie mniej za billboardy, a miał ich więcej niż Platforma. PO uznała, że to niemożliwe, a więc z pewnością ktoś nakłamał w sprawozdaniu.

PiS zaprzecza, twierdząc, że wykupił billboardy tańsze. I też grozi sądem.