Po rewelacjach Tuska premier Marcinkiewicz zwołał konferencję i zaczął się bronić. Nie skarżył się Tuskowi, nie rozmawiał o swojej pozycji w partii, nie gdybał, kiedy przestanie być premierem, a w ogóle to rozmawiali o ekonomii.

Premier uderzył się jednak w pierś i powiedział, że żałuje, iż o spotkaniu z liderem Platformy nie poinformował bezpośrednio władz PiS-u, a tylko za pośrednictwem mediów.

A całe zamieszanie to "klin, który ktoś próbuje wbić między niego a władze partii, przede wszystkim Jarosława Kaczyńskiego" przed planowanym na jutro posiedzeniem Rady Politycznej PiS.

"Lepiej by było, aby premier swoje odczucia poruszał we własnym gronie, bo tworzymy rodzinę" - podsumowuje Tadeusz Cymański z PiS, który podobnie jak inni posłowie koalicji domagają się szczegółowego wyjaśnienia całej sprawy.