"Traktuję tę sprawę priorytetowo, więc przyjadę skądkolwiek" - zadeklarowała Gilowska na zapowiedzi sędziego, że pierwsza rozprawa odbędzie się prawdopodobnie jeszcze w lipcu.

29 czerwca Sąd Lustracyjny uznał, że Gilowska nie może być już lustrowana na wniosek Rzecznika Interesu Publicznego, który zwrócił się w tej sprawie do sądu, bo została zdymisjonowana z funkcji publicznej przed posiedzeniem sądu. Więc - w rozumieniu ustawy lustracyjnej - nie jest ona już osobą publiczną. Gilowska wniosła zażalenie.

Dziś sąd lustracyjny odwoławczy zdecydował o wszczęciu z urzędu lustracji Zyty Gilowskiej. Jednocześnie utrzymał postanowienie sądu pierwszej instancji o niewszczynaniu postępowania na wniosek Rzecznika Interesu Publicznego.

Sędziowie orzekli, że sprawa Gilowskiej podpada pod tzw. szczególnie uzasadniony przypadek, który umożliwia sądowi wszczęcie procesu lustracyjnego osoby prywatnej. Ale aby rozpocząć proces sąd musiał poznać stanowisko Gilowskiej, czy chce ona procesu. Była minister dopiero dziś oświadczyła, że tak.

Dlatego też sąd odwoławczy uznał, iż sąd lustracyjny I instancji nie popełnił błędu, niewszczynając procesu. Bo w zwykłym trybie nie mogł tego zrobić, gdyż Gilowską odwołano z funkcji przed rozpatrzeniem przez sąd wniosku Rzecznika. A poza tym nie było wiadomo oficjalnie, czy chce procesu.

Sąd zebrał się dziś na jawnym posiedzeniu, czym zaskoczona była nawet sama Gilowska, która tym razem stawiła się w sądzie.

Reprezentujący Gilowską prof. Piotr Kruszyński zapowiedał, że jeżeli sąd nie uwzględni zażalenia byłej minister finansów, to Gilowska wniesie o autolustrację.