Witold W., były oficer SB i kontrwywiadu z Lublina, stwierdził, że to nie Gilowska była jego agentką o pseudonimie Beata, a cała sprawa to mistyfikacja.

Zeznanie takie złożył już w 2004 roku, podczas dochodzenia prowadzonego przez poprzedniego rzecznika interesu publicznego Bogusława Nizieńskiego. Mimo to kolejny rzecznik Włodzimierz Olszewski i jego zastępca Jerzy Rodzik skierowali wniosek do sądu lustracyjnego przeciwko byłej wicepremier.

Według informacji "Rzeczpospolitej" z materiałów zebranych przez rzecznika przeciwko Zycie Gilowskiej może wynikać, że agentem "Beata" mógł być ktoś z najbliższej rodziny Gilowskiej. Ktoś, kto także był związany z Katolickim Uniwersytetem Lubelskim. Zarówno rzecznik Nizieński, jak i jego następca Włodzimierz Olszewski nie sprawdzili tego.

Gdańska prokuratura bada, czy Gilowska padła ofiarą szantażu ze strony rzecznika, który oskarzył ją o kłamstwo lustracyjne.

Dziś sąd drugiej instancji rozpatrzy zażalenie Zyty Gilowskiej na decyzję sądu lustracyjnego o odmowie rozpoczęcia jej procesu. "Nie jest już w rządzie, to nie podlega lustracji", stwierdził sąd niespełna dwa tygodnie temu. Gilowska nie godzi się z tym. Stanowisko straciła właśnie przez oskarżenie o złożenie nieprawdziwego oświadczenia lustracyjnego, a teraz nie ma jak się oczyścić.