Sposób na zablokowanie planów koalicyjnej większości wydawał się banalnie prosty. Posłowie PO, SLD i PSL siedzieli w ławach sejmowych, ale nie głosowali. Ale bojkot uniemożliwił wprowadzenie do porządku obrad tych dwu punktów tylko przez wczorajszy wieczór i dzisiejszy poranek.
Dziś koalicja ściągnęła wszystkich swoich posłów, nawet chorych, i wygrała. Wprowadziła do porządku obrad debatę nad zmianami o służbie cywilnej i o ordynacji do samorządów.
O co ta wojna? Opozycja najbardziej boi się zmian zasad głosowania do samorządów kilka miesięcy przed wyborami. Projekt zakłada, że partie mogą zawierać sojusze. Głosy oddane sojuszników sumowałyby się, a następnie podzieliliby się oni miejscami w radach miejskich, gminnych i powiatowych oraz sejmikach wojewódzkich. W ten sposób koalicja PiS, Samoobrona i LPR mogłyby w wielu miejscach wystartować razem i w cuglach wygrać. A to oznaczałoby kolejną klęskę partii opozycyjnych.
PO, SLD i PSL nie chcą też zmian w ustawie o służbie cywilnej. Pomysł PiS zakłada wyłączenie ze służby cywilnej wyższych rangą stanowisk w administracji państwowej. Nie trzeba by już ogłaszać na nie konkursu. Stanowiska byłyby obsadzane z nowo powstałego państwowego zasobu kadrowego. Zlikwidowany zostałby też urząd szefa Służby Cywilnej, Urzędu i Rady Służby Cywilnej.
Opozycja grzmi, że jeśli PiS-owi uda się przeprowadzić zmiany, będzie mógł obsadzić swoimi ludźmi wiele stanowisk w administracji państwowej.