W 2004 roku Michalski wyleciał z hukiem ze stanowiska zastępcy dyrektora Departamentu Transportu Drogowego. Sprawa dotyczyła nadużyć finansowych przy wydawaniu certyfikatów kompetencji zawodowej dla firm transportowych. Michalski zamiast nadzorować komisje, sam w nich zasiadał i kazał sobie za to słono płacić.
Według ówczesnego ministra infrastruktury Marka Pola, urzędnicy resortu zarobili na tym procederze w sumie 3,6 mln zł. Michalski miał dostać od kilkudziesięciu do nawet kilkuset tysięcy złotych. "Wyrzuciłem go za pazerność" - mówił w jednym z wywiadów Pol. Tłumaczył, że dyrektor nie może zarabiać zamiast kontrolować.
Główny inspektor transportu drogowego, którym teraz ma zostać Michalski, jest w randze wiceministra. Inspektorzy IDT zajmują się kontrolą przewoźników i walką z przestępczością gospodarczą. Podczas kontroli mogą - podobnie jak policja - używać broni i nakładać mandaty nawet do 30 tys. zł.
Tomasz Michalski, zwolniony dwa lata temu przez ministra Marka Pola za nadużycia finansowe, ma zostać szefem Głównej Inspekcji Transportu Drogowego. Jego kandydaturę forsuje minister Jerzy Polaczek. Podejrzany kandydat tłumaczy, że wyleciał z pracy przez złośliwość postkomunistów - pisze DZIENNIK.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama